Jest jedna kwestia, co do której krytycy rządu Donalda Tuska zgadzają się z jego zwolennikami. W ciągu ostatnich trzech lat stosunki polsko-rosyjskie uległy przekształceniu. Pytanie: jakiemu?
Dla niektórych zmiana dotychczasowej polityki jest kapitulacją, którą można wytłumaczyć jedynie naiwnością lub cynizmem. Polska zdradza swój narodowy interes, stara się nadążyć za dużymi europejskimi krajami (Rosją, Francją i Niemcami) niczym nastolatka, która chciałaby przebywać z dorosłymi. Polska stała się rosyjsko-niemieckim kondominium, gdzie liczą się wyłącznie pieniądze, a członkowie opozycji są spychani na margines albo wręcz mordowani.
[srodtytul]Polska nauczyła się reguł [/srodtytul]
Na ocenę polskiej polityki zagranicznej negatywny wpływ ma gorąca atmosfera polityczna w kraju. PiS stara się delegitymizować rząd, twierdząc, że jest zbrodniczy i autorytarny. Rząd z kolei próbuje delegitymizować opozycję, mówiąc, że jest szalona. Jest to zadziwiająca sytuacja. Polska jeszcze nigdy nie była tak bezpieczna, bogata i dobrze postrzegana za granicą. Rząd jest silny, stabilny i przytłaczająco popularny. To nie jest kolejna epoka saska.
Pod rządami braci Kaczyńskich Polska była pośmiewiskiem. Nie można zarzucić im braku wizji czy nieuczciwości, ale wykonawstwo było godne pożałowania. Tak jak wyrażeniem "polnische Wirtschaft" określało się kiedyś zapuszczoną biedę, tak zagraniczni urzędnicy wykpiwali dezorganizację, niezdarność i małostkowość "polskiej dyplomacji". To amatorskie i cechujące się samozadowoleniem podejście zmniejszyło szanse Polaków na otrzymanie najlepszych posad w międzynarodowych organizacjach.