Śmierć i podatki - felieton Stanisława Remuszki

Ponoć tylko te dwie rzeczy są pewne na tym świecie.

Publikacja: 28.10.2014 09:25

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Tak przynajmniej twierdził Benjamin Franklin – jedna z tuzina osób, których podobiznę można obejrzeć na banknotach amerykańskich dolarów (zarazem jedna z trzech spośród nich, która nie była prezydentem USA).

Co do podatków – różnie bywa. Nie to, żeby każdy chciał od razu nie płacić ani grosza, ale chyba każdy chciałby płacić mniej lub/i rzadziej (w doradzaniu na ten temat wyspecjalizowały się potężne firmy). Natomiast co do śmierci, pan Franklin miał, zdaje się, rację absolutną: nikomu jeszcze nie udało się nie umrzeć, mimo że „na tym świecie" urodziło się już podobno ponad sto miliardów ludzi.

Na co umrzemy? Tego zazwyczaj nie wie nikt, lecz wielkie statystyki są niezmienne i nieubłagane: prawie połowa zgonów spowodowana jest chorobami układu krążenia, a połowa tej drugiej połowy – nowotworami. Reszta, to wszystkie inne przyczyny, przede wszystkim urazy, wypadki i zatrucia.

W Polsce umiera nieco ponad tysiąc osób dziennie. Przeciętny nadwiślański obywatel żyje dziś około 73 lat, a przeciętna obywatelka około 81 lat. To nadal o kilka lat krócej niż w Australii, Ameryce Północnej czy większości krajów Europy Zachodniej, lecz aż o kilkanaście lat dłużej niż w Afryce. Średnia długość życia w wielu krajach afrykańskich wynosi dziś tyle, ile w Polsce pół wieku temu.

Okolice pierwszego dnia listopada są „od zawsze" okresem największych podróży rodaków ze wszystkich regionów Polski na cmentarze we wszystkich regionach Polski. To nasza specyficzna ojczysta tradycja, niespotykana nawet w innych krajach o katolickiej proweniencji, która powstawała zwłaszcza w ciągu minionych dwóch stuleci, „kiedy los nieznany rozsypywał nas po kątach, kiedy obce wiatry gnały obce orły na proporcach". Pamięć o zmarłych stała się dodatkowym patriotycznym spoiwem podczas rozbiorów i podczas wielkich przesiedleń po II wojnie światowej. Tak nam zostało...

Wymienione przez pana Franklina podatki – w tej czy innej formie i wysokości – płacimy całe życie, a gdy ono się zakończy, nasi Bliscy dostają częściową rekompensatę w postaci zwrotu kosztów pogrzebu. Gdy ostatnie dwa słowa wpiszemy w google, pokażą się setki ofert, z których wynika, że w Warszawie (ponoć najdroższe miasto w kraju) za skromny pogrzeb w trumnie zapłacimy od 3000 zł, w urnie zaś od 2500 zł, nie licząc kosztów „grobowych". ZUS wypłaca zasiłek w równej dla wszystkich wysokości 4000 zł.

A ja, odwiedziwszy przodków na warszawskim Bródnie, pochylam się myślami nad starym rdzewiejącym krzyżem na małym leśnym cmentarzyku przy mazurskiej wsi Wały. Dobrze, że niegdyś ten krzyż sfotografowałem, bo dziś pewnie nie dałoby się już odczytać odlanej w metalu inskrypcji: „Już się z wami rozstawam, mili Przijaciele. Bogu ducha oddawam, nie smęcę się wiele..."

Tak przynajmniej twierdził Benjamin Franklin – jedna z tuzina osób, których podobiznę można obejrzeć na banknotach amerykańskich dolarów (zarazem jedna z trzech spośród nich, która nie była prezydentem USA).

Co do podatków – różnie bywa. Nie to, żeby każdy chciał od razu nie płacić ani grosza, ale chyba każdy chciałby płacić mniej lub/i rzadziej (w doradzaniu na ten temat wyspecjalizowały się potężne firmy). Natomiast co do śmierci, pan Franklin miał, zdaje się, rację absolutną: nikomu jeszcze nie udało się nie umrzeć, mimo że „na tym świecie" urodziło się już podobno ponad sto miliardów ludzi.

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa