Paszkwil Piotra Skwiecińskiego „Nie chodzi o prawdę" („Rz" 25–26.10.2014) nie nadaje się do merytorycznej polemiki, ale wymaga reakcji. Przede wszystkim jako dowód upadku i autora, i jego środowiska, które przedstawiając się jako „odważna młoda Polska", walczy od niejakiego czasu o rząd dusz nad prawą stroną debaty publicznej. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że walkę tę prowadzi według wzorca swego czasu zanalizowanego przeze mnie w książce „Michnikowszczyzna. Zapis choroby".
Cytat „mniej więcej"
Clou paszkwilu stanowi insynuacja ubrana w formę lepperowskich pytań, że idzie ni mniej, ni więcej, tylko o przygotowywaną zdradę Ojczyzny (!) i kolaborację z mającym nas w niedalekiej przyszłości podbić okupantem – bo nie sposób inaczej rozumieć oskarżenia, że moja działalność „bez pomocy obcych bagnetów" obywa się tylko „na razie". „Na razie", zanim okupant wystąpi jawnie (nie jest dla mnie jasne, czy będą to Niemcy, Rosjanie czy jedni i drudzy) „chodzi o stworzenie zaplecza intelektualnego dla nowej siły politycznej, siły pozornie niezwykle radykalnej, ale dzięki zaszczepieniu jej specyficznego »pragmatyzmu« łatwej do przesterowania na tory jak najbardziej zgodne z interesem establishmentu III RP".
Skwieciński przyrównuje mnie tutaj do stalinisty Krońskiego, który chciał „kolbami sowieckich karabinów wybijać Polakom z głów alienację", oraz oskarża o skryty pod „zasłoną dymną" pragmatyzmu oportunizm. Tu zresztą popada w niejaką sprzeczność, gdyż kilka akapitów wcześniej demaskuje „rzeczywiste" motywy Ziemkiewicza jako wprawdzie niskie, ale przynajmniej ideowe: „bardzo, bardzo nie lubi Polaków... traktuje ich określeniami podobnymi do słowa »robactwo«... postrzega ich jako odrażającą krzyżówkę pańszczyźnianych fornali ze zdegenerowaną szlachtą, która tylko dlatego ginęła w powstaniach, że przywykła do ryzykanctwa w Monte Carlo...".
„Ziemkiewicz odkrył swą prawdziwą motywację" – oznajmia triumfalnie Skwieciński – gdy podczas debaty w Fundacji Republikańskiej „powiedział mniej więcej coś takiego" (pełny zapis debaty jest w sieci, ale cytując „mniej więcej", zawsze łatwiej nadać cytatowi potrzebne znaczenie), że chciałby, aby jego książki zmieniły polski sposób myślenia i rozumienia patriotyzmu.
Metoda „Gazety Wyborczej"
Oskarżenie pisarza o to, że chce swoim pisarstwem zmieniać sposób myślenia czytelników brzmi równie poważnie, jak demaskowanie polityka, że dąży do zdobycia władzy albo biznesmena, że liczy na zysk. By tej absurdalnej demaskacji nadać pozór powagi, sięga Skwieciński za Zarembą po sformułowanie „pierekowka dusz". Przypomnę, że zwrot ten pierwotnie był hasłem sowieckiej resocjalizacji w systemie gułagów, po II wojnie światowej zaś odniesiono go do całokształtu działań aparatu przemocy, propagandy i edukacji na terenach podbitych przez ZSSR. W obu wypadkach szło więc o prowadzoną przez totalitarną władzę z rozmachem i bezwzględnością indoktrynację. Używanie takiego określenia wobec pracy jakiegokolwiek publicysty to podobna manipulacja, jak nazywanie niegdyś przez michnikowszczyznę postulatu osądzenia komunistycznych zbrodni polowaniem na czarownice.