W sprawach kredytów walutowych pragnę zabrać głos jako ekonomista i obywatel, bo „kto milczy, ten się zgadza". Ja nie mogę się zgodzić z tym, co dzieje się w polskiej gospodarce. Na skutek presji lobby kredytobiorców walutowych do systemu stabilności finansowej wprowadziliśmy „konia trojańskiego" – interpretację prawa kwestionującą podstawy ekonomii.
Zainspirowała mnie książka Y.N.Harari „Sapiens", w której autor pokazuje, jak na przestrzeni dziejów ludzkich prawo było wykorzystywane instrumentalnie w interesie jednych grup kosztem innych. W każdym kodeksie, od Hammurabiego do współczesności, deklarowanym celem była sprawiedliwość sankcjonująca egzekwowany ład społeczno-polityczny. Sprawiedliwość okazała się przewrotna prowadząc do sytuacji, gdy ktoś inny wpływa na zdarzenia ekonomiczne (np. zmiany kursu walutowego to element polityki rządów i banków centralnych), ale odpowiedzialnych szuka się gdzie indziej (np. w bankach). Nie ma różnicy między pożyczkobiorcami walutowymi i złotowymi, ale asymetria w interpretacji prawa powoduje, że jedni odnoszą wysokie korzyści z orzeczeń sądów (w mojej opinii wydanych z nadużyciem prawa oraz praktyki ekonomicznej i bez zachowania zasady proporcjonalności), a inni dźwigają ciężar swojego długu samodzielnie. Tę nieuczciwą grę ekonomiczną obudowuje się „sprawiedliwymi" przepisami prawa lub swobodnymi jego interpretacjami. Zawsze dzieje się to pod wzniosłymi hasłami „sprawiedliwości" czasami z przymiotnikami społecznej, politycznej, historycznej, socjalnej etc. Aby tego dokonać, trzeba daną grupę ludzi czy instytucji w jakiś sposób wyizolować i zdyskredytować głosząc wszem i wobec, że taka grupa stanowi źródło zanieczyszczenia relacji społecznych, bo: jest nieuczciwa, kłamie, kradnie, ma złe intencje, malwersuje etc.
Zbrukane osoby czy instytucje łatwo jest w majestacie prawa pozbawić majątku, wywłaszczyć, obciążyć. Drastycznym przykładem jest historia spalenia na stosie – zgodnie z prawem – 200 rzekomych czarownic na Islandii na przełomie XVI/XVII w. Badania wykazały, że pozbawiono tak życia 199 bogatych gospodarzy, bo społeczność uznała, że bez czarów nie mogliby uzyskać korzyści gospodarczych. Sądy wydały wyroki prowadzące do spalenia na stosie, a majątek przypadł lokalnej społeczności. Rabunek i zbrodnia dokonały się w majestacie prawa.
Dziś ten mechanizm działa podobnie, choć w bardziej subtelny sposób. Dobrym przykładem są procesy społeczne, prawne i polityczne odnoszące się do kredytów walutowych. Banki dość absurdalnie oskarża się o to, że: udzielały kredytów w złej wierze, cynicznie wciągały klientów w pułapkę kursów walutowych, udzielając kredytów w walutach nigdy tych walut nie miały, ustalały kursy walut, manipulowały i przewidywały zdarzenia w ciągu 20 lat kredytowania etc.
Wszystkie podnoszone przez niezadowolonych kredytobiorców oskarżenia pozbawione są podstawy logicznej, faktycznej, ekonomicznej i są petryfikacją zmitologizowanych zdarzeń – w jednym celu: aby uniknąć skutków decyzji kredytowych podjętych pierwotnie przez naciskającą grupę interesu.