Czas pandemii to oczywiście okres dużych wzrostów e-commerce. Jednak mówi się o tym przede wszystkim w kontekście segmentu B2C. Co z B2B?
To fakt, pandemia przyspieszyła rozwój polskiego rynku eCommerce. W ubiegłym roku jego wartość przekroczyła 100 mld złotych, a w 2025 jego udział w całym handlu w Polsce ma wynieść według PMR Market Experts aż 20 proc. Do wyścigu w obszarze sprzedaży online w Polsce stanęli już AliExpress i Amazon. Jednak już mniej oczywiste jest to, że rozwój działalności online w bardzo dużym stopniu dotyczy również firm obecnych wyłącznie w kanale B2B. Pandemia spowodowała zamknięcie branży targowej, która jest istotnym elementem budowania kontaktów handlowych.
Ale właściwie co daje przedsiębiorcy obecność na platformie typu marketplace? Czy nie prościej, taniej i bardziej założyć własną stronę e-commerce?
Przedsiębiorcy oferujący swoje produkty na platformach zyskują dostęp do większej liczby potencjalnych nabywców. To istotna różnica w porównaniu do własnej strony internetowej gdzie prezentujemy jedynie swoje produkty i przyciągamy fanów naszej marki, koncentrujemy się na utrzymaniu ich lojalności. Kupujący chce mieć porównanie i dostęp do oferty innych producentów, tak aby podjąć jak najlepszą decyzję. Jeśli dodamy do tego szereg innych informacji, których poszukują kupujący okazuje się, że marketplace’y znacząco ułatwiają pracę działów zakupów i sprzedaży, minimalizując mozolne zbieranie ofert z rynku, porównując takie parametry jak cena, logistyka, opakowania, proces produkcyjny, czy nawet kwestie społeczne i środowiskowe jak ślad węglowy czy brak testowania produktu na zwierzętach. Marketplace automatyzuje i ułatwia komunikację między stronami transakcji, oferuje tzw. scoring dostawców i dodatkowe usługi, jak kredyt czy logistykę.
Dlaczego w „polskim” segmencie B2B nie powstały tak duże platformy e-commerce jak w B2C?