Dla zrozumienia skali problemu, wystarczy przywołać dane UNESCO. Na stronie organizacji https://en.unesco.org/covid19/educationresponse zobaczymy, jak przebiegał na świecie edukacyjny lockdown. W szczytowym momencie, 2 kwietnia ubiegłego roku, systemy edukacyjne były zamknięte w aż… 173 krajach. Miało to wpływ na naukę i życie prawie 1,5 miliarda uczniów oraz studentów, czyli niemal 85% wszystkich uczących się na świecie!
Kryzys jest jednak nie tylko wielką tragedią. Sam termin, wywodzący się z języka greckiego „krisis”, oznacza: wybór, decydowanie, zmaganie się, walkę, w której konieczne jest działanie pod presją czasu. Dlatego spróbujmy potraktować kryzys związany z Covid-19 jako szansę na trwałą zmianę w polskiej edukacji, którą trzeba wykorzystać. Kolejnej szansy długo możemy nie mieć.
Technologia musi mieć ludzką twarz
Nieprzewidywalność przyszłości jeszcze nigdy nie była tak wielka jak obecnie. Jako ludzkość, musimy się przystosować do tych zmian. Edukacja może nam w tym pomóc albo przeszkadzać. Dlatego liczymy, że finalna wersja rządowego Krajowego Planu Odbudowy (KPO), który właśnie jest konsultowany z organizacjami pozarządowymi, kwestia nowego modelu polskiej edukacji znajdzie w nim istotne miejsce. Liczymy, że w KPO nie będzie tylko o komputerach i szerokopasmowym Internecie, ale przede wszystkim znajdzie się pomysł na to, w jaki sposób pandemiczny kryzys zmieni na trwałe i na lepsze polski system edukacji. W pierwszej wersji urzędników opracowujących KPO korzystanie z nowych technologii „stanowi sposób na zaciekawienie i skupienie uwagi uczniów, jest alternatywą dla stacjonarnych zajęć warsztatowych i laboratoryjnych”. Dzisiejsze czasy nie wymagają urozmaicenia dotychczasowego modelu nauczania, tylko jego zmiany. Technologia nie powinna być traktowana jak cel polityk publicznych, ale jako ich bezcenny środek.
Musimy odejść od - opartego na XIX-wiecznym pruskim nauczania - bezkrytycznego przyswajania jak największej ilości wiedzy z podręcznika. A w zamian zaproponować model oparty na współpracy w zespołach, poszukiwaniu i projektowaniu rozwiązań problemów, krytycznym czytaniu wiadomości, a także samodzielnym zdobywaniu wiedzy. Nie jest ważne, by uczeń znał dokładną datę wybuch konfliktu etnicznego w byłej Jugosławii. Istotniejsze jest, by zrozumiał, dlaczego ten konflikt wybuchł. Zadał sobie pytanie, czy można było go uniknąć? Więcej, żeby wyciągnął na przyszłość naukę rozwiązywania konfliktów na bazie tego, co się stało w Bośni. Nie jest też ważne, by uczniowie znali wszystkie definicje na pamięć, ale aby umieli krytycznie czytać materiały źródłowe, co kiedyś pozwoli im uporać się np. z coraz powszechniejszymi „fake newsami”.
Takiego właśnie podejścia do problemu reformy edukacji, na podstawie trwającej już rok edukacji zdalnej, zabrakło nieco technokratycznie zorientowanym w tym aspekcie twórcom niektórych zapisów Krajowego Planu Odbudowy. A szkoda, bo na przykład urzędnicy, autorki i autorzy realizowanego przez nasze organizacje programu Lekcja:Enter uczącego nauczycieli twórczego korzystania z technologii, doskonale znają różnicę tych dwóch podejść. Edukacja zdalna pokazała dobitnie, że nowe technologie nie są od tego, by zajęcia były bardziej atrakcyjne i estetyczne. Chodzi o to, żeby stały się narzędziami, które pomogą podmiotowo traktować uczniów, uczyć ich współodpowiedzialności, a także niwelować różnice społeczne - jeśli tylko będą ogólnodostępne. Tu warto przywołać przykład Finlandii, która na czas edukacji zdalnej zorganizowała sieć bezpłatnych wypożyczalni laptopów dla uboższych uczniów i stworzyła znakomitą internetową bazę wiedzy dla uczniów.