O samograjach i schodach

Ceny nieruchomości kształtowane są przez prawo popytu i podaży. Tyle że podaż jest niemal sztywna, bo ziemi nie przybywa, a popyt zależy nie tylko od bieżących dochodów ludzi

Publikacja: 19.12.2007 20:42

20 lat temu, kiedy jechałem samochodem z Lublina do Warszawy, kawę mogłem wypić dopiero na słynnej (bo podobno była to ajencja syna byłego premiera) stacji benzynowej przy Trakcie Brzeskim. O tym, żeby coś zjeść lub przenocować przy drodze krajowej numer 17, nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie marzył.

Dzisiaj, gdybym chciał w każdym przydrożnym motelu, zajeździe, karczmie czy barze wypić małą kawę, jechałbym chyba dwa dni i zapewne wylądowałbym, w następstwie tzw. hercklekotu, na oddziale intensywnej terapii kardiologicznej. Kiedyś w trakcie jazdy policzyłem, że fabryka, za jaką można uznać drogę krajową nr 17, daje pracę niemal takiej samej liczbie ludzi co fabryka na Żeraniu w latach największej świetności (kiedy to 30 tysięcy pracowników produkowało rocznie 30 tysięcy samochodów). I każdy – bo jakoś bankructw nie widzę – na tym interesie zarabia.

Zakup ziemi (a to był największy koszt inwestycji) przy przelotowej trasie okazał się zatem świetnym interesem. Powiedzieć można nawet – ale to wiemy post factum – że było to przedsięwzięcie samograj w równym stopniu skazane na sukces jak fabryka, w której jedna osoba produkuje rocznie jedno auto, skazana była na klęskę. Czy jednak i dzisiaj jest to równie pewny interes? Niekoniecznie, bo zaczęły się schody.

Schody te traktować można zarówno metaforycznie, zgodnie ze znanym powiedzeniem Wieniawy-Długoszowskiego, jak i dosłownie, o kształtowaniu cen nieruchomości (a zatem i opłacalności motelowej inwestycji) decyduje bowiem teoria schodów. Ceny wszystkich dóbr zmieniają się w miarę upływu czasu. Niestety, na ogół rosną.

W większości przypadków gdybyśmy zbadali tempo tych zmian, okazałoby się, że wzrost jest zbliżony do liniowego. W przypadku nieruchomości jest jednak inaczej. Ich ceny (oczywiście średnio rzecz biorąc, bo zawsze są działki bardzo atrakcyjne, które drożeją) są przez kilka lat względnie stałe, po czym skaczą w górę, stabilizują się wyższym poziomie i znowu skaczą w górę itd.

Ta specyfika wynika z wielu przyczyn. Ceny nieruchomości, tak jak wszystkie inne, kształtowane są przez prawo popytu i podaży. Tyle że podaż jest niemal sztywna (ziemi nie przybywa), a popyt zależy nie tylko od bieżących dochodów ludzi, ale także od przewidywań, co będzie w przyszłości.

Ziemię, domy i mieszkania kupujemy w znacznej mierze na kredyt. Zaciągamy go wtedy, kiedy przypuszczamy, że łatwo będzie nam go spłacić. Znaczący udział w popycie na nieruchomości mają także inwestorzy instytucjonalni, którzy taki zakup traktują jak korzystną lokatę. I do pewnego stopnia osiągają zysk dzięki mechanizmowi samospełniającej się prognozy. Kupują więcej, bo spodziewają się wzrostu cen, i nakręcając popyt, sprawiają, że owe ceny rzeczywiście rosną.

Dlatego dzisiaj, kiedy lista przedsięwzięć samograjów jest bliska wyczerpania, budowa kolejnego motelu wiąże się z pewnym ryzykiem. I gdyby ktoś mnie zapytał, czy to się opłaci, poradziłbym mu, aby nie tylko zrobił normalną kalkulację kosztów i przewidywanych przychodów, ale też zastanowił się, jakie czekają go schody.

20 lat temu, kiedy jechałem samochodem z Lublina do Warszawy, kawę mogłem wypić dopiero na słynnej (bo podobno była to ajencja syna byłego premiera) stacji benzynowej przy Trakcie Brzeskim. O tym, żeby coś zjeść lub przenocować przy drodze krajowej numer 17, nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie marzył.

Dzisiaj, gdybym chciał w każdym przydrożnym motelu, zajeździe, karczmie czy barze wypić małą kawę, jechałbym chyba dwa dni i zapewne wylądowałbym, w następstwie tzw. hercklekotu, na oddziale intensywnej terapii kardiologicznej. Kiedyś w trakcie jazdy policzyłem, że fabryka, za jaką można uznać drogę krajową nr 17, daje pracę niemal takiej samej liczbie ludzi co fabryka na Żeraniu w latach największej świetności (kiedy to 30 tysięcy pracowników produkowało rocznie 30 tysięcy samochodów). I każdy – bo jakoś bankructw nie widzę – na tym interesie zarabia.

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Donald Trump rąbie siekierą, Europa odpowiada skalpelem
Opinie Ekonomiczne
Bjørn Lomborg: Skąd wziąć pieniądze na obronę Europy
Opinie Ekonomiczne
Profesor Sławiński: Stablecoins to kolejna odsłona demokratyzacji spekulacji
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Czarny łabędź w Białym Domu, krew na Wall Street
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: UE jak niedźwiedź: śpi, a jak ryczy, to za późno. Trump nas budzi