Oczywiście na giełdzie nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Dla jednych nie działo się wiele, dla innych spadki o 7 – 8 proc. i ponowne odbicie mogły się okazać bardzo istotne. Jeszcze inni stwierdzą, że był to okres wytężonej pracy przy okazji zbliżającej się podaży nowych akcji PKO BP czy PGE.
Uważam, że najważniejsze jest, w jakim momencie znajduje się obecnie rynek i jakie czynniki zadecydują o kierunku, w którym podąży. Nie mam też żadnych wątpliwości, że w najbliższym czasie mogą wystąpić czynniki, które wyznaczą dalszy kierunek w dłuższej niż kilka tygodni perspektywie. Jakie?
Przede wszystkim rynek osiągnął 2300 pkt, co we wrześniu okazało się barierą nie do przejścia. Jednocześnie giełdy zagraniczne zachowują się jeszcze lepiej, co tylko potwierdza dobre nastroje inwestorów. Po drugie jesteśmy w przededniu publikowania wyników kwartalnych polskich spółek. Zwykle, gdy na giełdzie panował pozytywny sentyment, publikacja lepszych od oczekiwań wyników kończyła się ruchem indeksów w górę lub uzasadniała wcześniejsze zwyżki.
Publikację wyników rozpoczęły już spółki w USA. Oceniając wskazania indeksu zaskoczeń, publikowanego przez agencję Bloomberga, muszę przyznać, że sytuacja nie wygląda źle. Jednak dla pełniejszego obrazu warto poczekać kilka dni, bo dotąd wyniki opublikowało kilkanaście procent tamtejszych spółek.
Z punktu widzenia polskich inwestorów kolejny istotny czynnik to wspomniane emisje akcji, o niespotykanej od kilku lat wartości, na kwotę powyżej 10 mld zł. Możemy też być zaskakiwani dalszą podażą „resztówek” ze strony Skarbu Państwa oraz mniej spektakularnymi ofertami. Na rynki napływają też coraz mniej jednoznaczne dane makroekonomiczne (dane sugerujące zakończenie spadków już nie wystarczają do podtrzymania wzrostu) i rekordowy kapitał ze strony inwestorów zagranicznych.