Witold M. Orłowski: Bomba w górę!

Wielka Pardubicka jest jedną z najsłynniejszych i najtrudniejszych końskich gonitw – i to gonitw z przeszkodami. Choć odbywa się w niewielkim kraju Europy Środkowej, przyciąga uwagę miłośników jeździectwa z całego świata.

Publikacja: 01.07.2020 21:00

Witold M. Orłowski: Bomba w górę!

Foto: AFP

Żeby wygrać, trzeba galopować przez zaorane pola i rżyska, przeskakiwać nad wysokimi żywopłotami i pokonywać szerokie rowy pełne wody. Trzeba się męczyć samemu, ryzykując poważne kontuzje, i męczyć biednego konia. A jednak chętnych nie brakuje – a zwycięzca może być tylko jeden.

Trochę podobnie jest z polskimi wyborami prezydenckimi. One też są biegiem z przeszkodami. Też przyciągają dziś uwagę świata, też trzeba jeździć po całym kraju (bywa, że w ruinie), też trzeba walczyć ze skutkami nieurodzajów w rolnictwie i ulew. Też trzeba się męczyć samemu, i męczyć swoich sztabowców. I też zwycięzca może być tylko jeden.

Czy warto się ścigać? Co otrzymuje w zamian zwycięzca? Oczywiście pomijając żyrandol do pilnowania i pensję, raczej niewygórowaną? (nagrody pieniężne w Wielkiej Pardubickiej też są w tym roku zagrożone, bo wycofał się główny sponsor imprezy).

A jednak warto, bo prezydent ma ogromny wpływ na polską politykę, a w szczególności politykę gospodarczą, którą zajmuję się w moich felietonach.

Po pierwsze i najważniejsze, prezydent ma prawo weta w stosunku do wszystkich ustaw (poza ustawą budżetową, za którą wyłączną odpowiedzialność ponosi rząd). Może to zrobić z każdego powodu, jaki uzna za stosowny, a jedynym wymogiem formułowanym przez konstytucję jest to, że musi swoją odmowę umotywować. Jeśli odmówi podpisania ustawy, trzeba zgromadzić w Sejmie większość 60 proc. głosów, by weto odrzucić. Takiej większości nie miał jednak u nas żaden rząd w ciągu ostatnich 30 lat. Oznacza to, że prezydent może w ogromnym stopniu pełnić rolę kontrolera działań rządu. Prezydent niezależny lub opozycyjny wobec większości sejmowej może nie dopuścić do uchwalenia żadnego prawa, które ma charakter kontrowersyjny lub nieakceptowany przez znaczną część społeczeństwa.

Natomiast po drugie, prezydent – jeśli tylko chce korzystać ze swoich kompetencji – ma też silną pozycję negocjacyjną w sporach z rządem. Bez jego zgody trudno przyjąć jakąkolwiek ustawę, on sam posiada prawo inicjatywy ustawodawczej, może więc proponować rozwiązania, które zyskałyby jego aprobatę. Ponieważ powołuje również trzech członków Rady Polityki Pieniężnej (na dziesięciu łącznie – wraz z trzema kandydatami Sejmu lub trzema kandydatami Senatu mają oni większość w Radzie), może nie tylko blokować działania rządu, ale też ma narzędzia pozwalające na współkształtowanie polityki gospodarczej.

Prezydent może więc bardzo wiele, jeśli tylko chce w pełni wykorzystać swoje konstytucyjne prerogatywy. Nieprzypadkowo. Ma bowiem potężny mandat, udzielony przez absolutną większość głosujących (Sejm ma większą władzę, ale zazwyczaj nie ma aż tak mocnego mandatu). I ta większość musi dziś dokonać jasnego wyboru: czy chce, by prezydent nie krępował działań rządu i w pełni je wspierał, czy też chce, by je skutecznie kontrolował. Bomba w górę, wynik zobaczymy za 10 dni.

Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem
Opinie Ekonomiczne
Tusk odpowiada na Trumpa czy mówi Trumpem?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Zamiast obniżać składkę zdrowotną, trzeba ją skasować
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Opinie Ekonomiczne
Bełdowski, Góral: Kowal zawinił, bank powiesili