Pora przemyśleć priorytety ekonomiczne

W czasie pandemii dużo uwagi poświęca się łańcuchom dostaw, ale drugą piętą achillesową światowej gospodarki jest osłabienie naszych „łańcuchów zasobów".

Publikacja: 21.07.2020 21:00

Pora przemyśleć priorytety ekonomiczne

Foto: Adobe Stock

Ekonomiczne konsekwencje obecnej pandemii skłaniają niektórych do twierdzenia, że konieczność odbudowy naszych gospodarek oznacza, iż przynajmniej przez dekadę nie będzie żadnych pieniędzy na odważne, przyszłościowe projekty w rodzaju unijnego Zielonego Nowego Ładu.

Nie jest to jednak wybór zero-jedynkowy. Co więcej, wybór, przed którym stoimy, dotyczy w równym stopniu środowiska co nowoczesnej, wydajnej gospodarki.

Rozważmy taki fakt: przez wiele lat większość z nas uważała łańcuchy dostaw, na których opiera się światowa gospodarka, za coś oczywistego, mimo że stawały się one coraz bardziej złożone. Zachowywaliśmy się jak pasażerowie wycieczkowca, którzy bawiąc się świetnie na pokładzie, nie przejmują się tym, co dzieje się w maszynowni.

Obecnie pęknięte łańcuchy dostaw znajdują się w centrum międzynarodowej uwagi. Wiele narodowych gospodarek dopiero powoli wychodzi ze stanu niemal całkowitego paraliżu. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że wstrzymanie łańcuchów dostaw może spowodować ogromne szkody ekonomiczne.

Fundament globalnej gospodarki

Kryzys spowodowany przez Covid-19 i zakłócenie łańcuchów dostaw dał nam również wartościową lekcję na temat tego, że musimy przykładać większą wagę do globalnego zarządzania ryzykiem. Pomimo to wciąż ignorujemy inny, przynajmniej równie ważny łańcuch. Stanowi on fundament nie tylko globalnej gospodarki, ale ostatecznie całej naszej ludzkiej egzystencji.

Ten drugi łańcuch, któremu musimy poświęcić zdecydowanie więcej uwagi, najlepiej można by określić mianem „łańcucha zasobów". Dotąd, podobnie jak w przypadku łańcuchów dostaw, traktowaliśmy zarządzanie zasobami naturalnymi jako coś oczywistego i skupialiśmy się w większości na optymalizacji poprzez maksymalizację. Takie podejście z łatwością może się nam odbić czkawką.

Kiedy bliżej przyjrzymy się, jak wykorzystujemy naszą ziemię, wodę, biomasę, minerały metaliczne i niemetaliczne, a także paliwa kopalne, liczby przynoszą prawdziwe otrzeźwienie. Łącznie globalna wydajność materiałowa, czyli wartość produkcji materiałowej w przeliczeniu na jednostkę produktu, nie podniosła się przez ostatnie 20 lat. Jednocześnie średni globalny popyt materiałowy w przeliczeniu na głowę mieszkańca wzrósł z 7,4 tony w 1970 roku do 12,2 tony w 2017. Oznacza to skok aż o 60 proc.

Biorąc pod uwagę fakt, że światowa populacja podwoiła się w tym okresie, ten gwałtowny wzrost jest alarmujący. Bez podjęcia stosownych działań zużycie zasobów zwiększy się ponaddwukrotnie, z obecnego poziomu 92 mld ton do 190 mld ton w 2060 r., wynika z Globalnej Prognozy Zasobów 2019 sporządzonej przez Międzynarodowy Panel Zasobów (IRP).

A mimo to, kiedy słyszymy te liczby, wciąż trzymamy się myślenia życzeniowego. Mamy nadzieję, że z jakiegoś powodu nas to nie dotknie. Ten sam mechanizm uruchamia się, kiedy dowiadujemy się, że wydobywanie i przetwarzanie surowców odpowiada za ponad 90 proc. globalnej utraty biodywersyfikacji i deficytu wody oraz za ponad połowę globalnych zmian klimatycznych. To także – z jakichś powodów – uchodzi na co dzień naszej uwagi.

Rozrzutny model produkcji

Powinniśmy działać dwutorowo. Po pierwsze, zaakceptować fakt, że obecny model produkcji przekracza możliwości naszej planety – i w związku z tym zagraża ludzkiemu dobrostanowi. To nie katastroficzna wizja snuta przez ekologów, ale statystycznie udowodniony fakt.

Po drugie, by poradzić sobie z wynikającym z tego niebezpieczeństwem, musimy zdać sobie sprawę, że właściwy, inteligentny sposób zarządzania łańcuchami zasobów powinien stać się kluczowym elementem naszej agendy ekonomicznej.

To nie tylko kwestia odpowiedzialności, ale po prostu konieczność. Żyjemy w końcu w czasach, w których bolesne doświadczenia z globalnymi łańcuchami dostaw i ogromne obciążenia nałożone na nasze systemy publicznej opieki zdrowotnej nauczyły nas, jak niewystarczające poświęcanie uwagi pozornie odległym zagrożeniom może szybko stać się niezwykle kosztowne.

Bez względu na to, jak zły był wybuch pandemii koronawirusa i jego dotychczasowe konsekwencje dla ludzkiego życia i naszych gospodarek, dalsze lekceważenie przez nas ogromnego marnotrawstwa zasobów naturalnych i konsumpcji materiałowej może ostatecznie doprowadzić do jeszcze większego krachu.

Dlatego najwyższy czas zdać sobie sprawę, że słabość naszych „łańcuchów zasobów" w połączeniu z porozrywanymi łańcuchami dostaw stanowi drugą piętę achillesową światowej gospodarki.

W każdej demokracji mamy prawo, by się uczyć i zmieniać przestarzałe priorytety. Minimum to zdanie sobie sprawy, że osiągnięcie zrównoważonego rozwoju nie jest przede wszystkim funkcją zakazów i ograniczeń, jak wciąż powtarzają niektórzy. To przede wszystkim kwestia przemówienia do ludzkiego rozsądku i pomysłowości, a także wykonania kroku w kierunku długoterminowej strategii, która tworzy stabilne zwroty z inwestycji.

Kluczowy wybór

Ci, którzy twierdzą, że stoimy przed wyborem między odbudową gospodarki a promowaniem zrównoważonego rozwoju, wychodzą z błędnych założeń. Możemy jednocześnie robić jedno i drugie. Zwyczajnie nie stać na dysponowanie zasobami materiałowymi, które prowadzi do ekonomicznej destrukcji, tak jak to miało miejsce z globalnymi łańcuchami dostaw na początku 2020 roku.

Najważniejsze pytanie, przed którym stoimy, brzmi: czy wyciągniemy lekcję z pandemii koronawirusa w zarządzaniu „łańcuchami zasobów", na których opiera się globalna gospodarka i ludzka egzystencja? To z pewnością możliwe – pod warunkiem że podejmiemy zdecydowane wysiłki w celu znalezienia znacznie inteligentniejszych rozwiązań w sferze produkcji i konsumpcji, które w dużej mierze ograniczą zużycie surowców i marnotrawstwo.

Dokonując wyboru, powinniśmy zdawać sobie sprawę, że łańcuchy – czy to dostaw, czy zasobów – mogą działać w dwojaki sposób. Mogą popchnąć nas do przodu albo pociągnąć w dół.

Janez Potočnik

jest współprzewodniczącym Międzynarodowego Panelu Zasobów (IRP) i byłym komisarzem UE ds. ochrony środowiska (2009–2014) oraz nauki i badań (2004–2009).

Martin R. Stuchtey jest profesorem strategii surowcowych i zarządzania

na Uniwersytecie w Innsbrucku.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku