Zacznijmy od pytania o miejsce projektu Sierra Gorda w grupie KGHM? Czym jest Sierra Gorda dla kierowanej przez Pana spółki?
Jeżeli popatrzymy z perspektywy ilości tego, co dzisiaj, czy w niedługiej przyszłości będzie tu produkowane, to od 20 proc. do prawie 50 proc. produkcji KGHM. A więc dziś już ma znaczenie, a w przyszłości będzie mieć jeszcze większe. Jeżeli chodzi o kwestię naszej konkurencyjności, to niewątpliwie aktywo, które ma niskie koszty operacyjne w granicach 2,5 tys. dol. za tonę, co stawia przedsięwzięcie w gronie najtańszych w naszej strukturze. Przed nami jeszcze ciekawszy w sensie kosztowym projekt. To Victoria, która będzie generowała koszty ujemne ze względu na dużą zawartość metali ubocznych. To jednak przyszłość, a Sierra Gorda teraźniejszość. Uważam, że dobre aktywo, które w okresie dekoniunktury przynosi tak przyzwoitą marżę, daje nam poczucie bezpieczeństwa również w kraju.
Czy współpraca z Japończykami zapewnia jakiś zysk technologiczny?
Tu akurat jesteśmy w dziedzinie, w której Polacy mają więcej do powiedzenia niż Japończycy. Japonia to kraj, który właściwie nie ma własnego górnictwa, ale wyspecjalizował się najlepszych na świecie maszynach górniczych. Maszyny Komatsu są w niemal każdym projekcie górniczym na świecie. Zwłaszcza tam, gdzie są Japończycy. Jeżeli zaś chodzi o samą technologię wydobycia, to my się w niej specjalizujemy. Może w mniejszym stopniu w odkrywce, ale i to przyjdzie z czasem. Mamy doskonałych inżynierów i specjalistów, potrafimy pracować sumiennie, i to jest najważniejsze.
Czy może Pan już podsumować inwestycję? Ile zainwestowano w Sierra Gorda?