Partner rozmowy: Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej

Na początku maja będziemy mieli nowy rząd w Niemczech. Czego spodziewa się pan po funkcjonowaniu gabinetu Friedricha Merza?

Z mojej perspektywy najważniejsza rzecz dla przyszłości tego rządu już się stała. Zanim jeszcze powstał. Poprzedni Bundestag uchwalił reformę hamulca długu i uchwalił również powstanie nowego funduszu infrastrukturalnego. Czyli możliwości finansowe tego rządu sięgają w tej chwili dodatkowego biliona euro w kolejnych latach. Te wydatki mają zmodernizować gospodarkę niemiecką, pozwolić na większe wydatki na obronę, ale także wydobyć tę gospodarkę z kryzysu. A wiele wskazuje, że 2025 rok mimo tych nowych możliwości finansowych, będzie kolejnym z rzędu rokiem recesji, ewentualnie stagnacji.

Jakie są najważniejsze przyczyny kłopotów gospodarki niemieckiej?

Długo sądzono, że to jest po prostu taki pogłębiony kryzys strukturalny spowodowany pandemią czy wojną w Ukrainie. Ale tak naprawdę kryzys zaczął się w 2018 roku. Wtedy zaczęto już obserwować słabości gospodarki niemieckiej. Słabnąca demografia, rosnąca konkurencja ze strony Chin, ale także innych gospodarek przemysłowych, zbyt wolne wdrażanie innowacji. Później doszły rosnące koszty energii. To wszystko stworzyło polikryzys uderzający w gospodarkę niemiecką. A drogi wyjścia z tego kryzysu nie są wcale oczywiste. Obszarów do zmian wiele - od modernizacji energetyki, zmian w biurokracji, aż po unowocześnienie rynku pracy, a na domiar złego dochodzi jeszcze wojna handlowa wywołana przez Donalda Trumpa.

To co zrobi Merz i jego gabinet?

Na pewno podstawowym narzędziem będzie zwiększanie wydatków. Chodzi o to, aby gospodarkę pchnąć od strony popytu. Jestem jednak przekonany, że będą także inne reformy - rynku pracy, biurokracji czy przyspieszenie cyfryzacji, na przykład administracji publicznej.. Nie są to może reformy przełomowe, ale jednak jeżeli pozbieramy te punkty, to wychodzi z tego polityka gospodarcza ze sporymi szansami na sukces.

Jednak to będzie gabinet koalicyjny. Z jednej strony chadecja, z drugiej strony socjaldemokraci. Czy się dogadają?

Przełomu raczej nie będzie. Tej wielkiej zmiany, której wyczekiwało wielu wyborców oczekiwało. Mieliśmy po obydwu stronach stołu partie, które różnią się niemal pod każdym względem. Kompromis, który został zawarty w umowie koalicyjnej, to jest chyba jedyne, co można było w tej chwili osiągnąć.

A jak to wszystko, o czym mówimy, przełoży się na relacje-polsko niemieckie w najbliższych miesiącach, a może i latach? Zacznijmy od gospodarki.

Wystarczy spojrzeć na statystyki handlowe. Niemcy to nasz najważniejszy partner handlowy. Jeżeli gospodarka niemiecka odbije, to automatycznie rośnie też polski eksport. Wydaje mi się też, że możemy oczekiwać pogłębienia relacji polsko- niemieckich, gospodarczych w zakresie nie tylko wolumenu, ale także projektów wspólnych, technologicznych. Ponieważ gospodarka europejska nie ma wyjścia, musi w tej chwili budować swoją globalną siłę. Żadna gospodarka narodowa z osobna tego nie osiągnie. Mówi się o tym już w kontekście przemysłu zbrojeniowego. Mówi się o tym w kontekście cyfryzacji. Potrzebne jest połączenie sił.

A relacje polityczne? Friedrich Merz wysyła sygnały o nowym otwarciu w stosunkach polsko-niemieckich. Czy do tego dojdzie?

Mam nadzieję, że tak. Są sygnały wskazujące na to, że rzeczywiście nowy rząd niemiecki chce wzmocnić relację z Polską. W wielu wywiadach niemieckich polityków pojawia się temat Trójkąta Weimarskiego, który ma stać się lokomotywą Unii Europejskiej. I chyba rzeczywiście to będzie zupełnie inna ranga niż jeszcze kilka lat temu.

Partner rozmowy: Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej