Wraz z nadejściem jesieni dolar jednak pokazał swoją mocną stronę i dziś każe za siebie płacić już ponad 3,3 zł. W tej sytuacji informację o stabilizacji kursu amerykańskiej waluty wobec rodzimego złotego można uznać za pozytywną, ale nie jest to superatrakcyjny kurs ani dla firm, które płacą za dostawy w dolarach, ani dla Kowalskiego, któremu marzą się zakupy w Nowym Jorku.

Tym bardziej że – jak przekonują dilerzy walutowi – to może być tylko przejściowa sytuacja i już za parę miesięcy dolar może się jeszcze bardziej umocnić. Zdarzają się prognozy mówiące o kursie 3,7 zł za dolara! Sceptycznie w tej sytuacji podchodzę więc też do przewidywań, że już wkrótce litr benzyny będzie nas kosztował mniej niż 5 zł. Co oznaczałoby powrót do sytuacji sprzed czterech lat. Analitycy, którzy próbują forsować taką teorię, biorą bowiem pod uwagę wyłącznie scenariusz, w którym złoty zachowuje się stabilnie albo nawet umacnia wobec innych walut. Tymczasem taki scenariusz jest mocno wątpliwy.

Co z tego bowiem, że spada cena ropy za baryłkę, jeśli jednocześnie rośnie kurs amerykańskiej waluty, w której rozliczane są zakupy tego paliwa. Wystarczy prześledzić, co się działo w ciągu ostatnich czterech miesięcy – ropa potaniała o jedną czwartą, ale cena litra benzyny spadła tylko o 23 gr, czyli nieco ponad 4 proc. Stabilizacja kursu wiele nie zmieni, chyba że cena ropy poleci gwałtownie w dół. Jeśli jednak, jak przekonują dilerzy,  dolar znów się umocni, wzrost kursu „zje" pozytywny efekt malejącej w obecnym tempie ceny baryłki ropy. Jeśli więc ktoś wybiera się za ocean, lepiej nie czekać i już dziś zaopatrzyć się w odpowiedni zasób waluty. Przedsiębiorcy na szczęście nauczyli się już żyć w warunkach niepewności kursowej i nieobce są im ubezpieczenia na tę okoliczność.

Aby przyszłość nie malowała nam się w jednolitych czarnych barwach, przypomnę, że przewidywania kursu walut to najtrudniejsze ze wszystkich możliwych prognoz. Wystarczy jakieś zdarzenie, którego dziś nikt przewidzieć nie może, a dolar poleci na łeb na szyję.