Wiele hałasu o nic. No, może niezupełnie o nic. Ale na pewno wiele hałasu o sprawę o trzeciorzędnym znaczeniu dla funkcjonowania polskiego systemu ochrony zdrowia, choć oczywiście bardzo ważną dla wielu drobnych przedsiębiorców.
Niecałe trzy lata temu wszedł w życie Polski Ład, zestaw zmian podatkowych, który podobno miał być „strategią cywilizacyjnej zmiany” i początkiem fundamentalnej przebudowy naszej gospodarki. Podatki miały być generalnie obniżone, emeryci dowartościowani, służba zdrowia zasilona dodatkowymi środkami, mieszkania dostępne bez wkładu własnego, a przedsiębiorstwa odciążone i zachęcone do zwiększenia inwestycji.
W rzeczywistości Polski Ład okazał się największą partaniną legislacyjną w historii kraju, prowadzącą do chaosu w podatkach i całych finansach państwa. A także maszynką do wsparcia tych grup wyborców, na których głosy rząd liczył, bez przejmowania się sytuacją tych, którzy byli mu obojętni. A że przedsiębiorcy zaliczali się raczej do tej drugiej kategorii, więc nie mogli liczyć na specjalne korzyści.
Połączenie braku sympatii z niekompetencją doprowadziło do sytuacji, w której nie tylko opodatkowanie przedsiębiorców znacząco wzrosło poprzez zwiększenie składki zdrowotnej, ale pojawiły się słynne absurdy – jak choćby ten, że składkę zdrowotną musieli odtąd płacić również przy sprzedaży używanego do działalności gospodarczej samochodu. Dziś absurdy te mają być usunięte, a obciążenie składką zdrowotną dla małych przedsiębiorców obniżone.
No pięknie, ale o co w tym w ogóle chodzi? Czyżbyśmy mieli płacić mniej na ochronę zdrowia? Oczywiście, że nie. Służba zdrowia potrzebuje pieniędzy, a rząd nadal realizuje plan stopniowego zwiększania odsetka PKB, który ma do niej trafiać. A skoro tak, to cała dyskusja nie dotyczy wcale obciążenia kosztami ochrony zdrowia, a tylko rozkładu tych kosztów między różne grupy. Przedsiębiorcy rzeczywiście dostali w kość przy okazji Polskiego Ładu, więc teraz ich obciążenia (zwłaszcza małych firm) mają się nieco zmniejszyć. Ale ubytek składki z tego tytułu trzeba będzie skompensować zwiększoną dotacją pochodzącą z innych podatków, głównie VAT i akcyzy stanowiących większość dochodów budżetu albo (co niestety bardziej prawdziwe) dodatkowym wzrostem zadłużenia. A więc obciążenie przedsiębiorców nieco spadnie, a wszystkich Polaków nieco wzrośnie.