Anna Cieślak-Wróblewska: O wyższości składek nad podatkami. Lub odwrotnie

Dyskusje, który model jest lepszy: czy lepiej płacić wyższe składki, czy podatki – można toczyć bez końca. Pewne jest jednak, że daniny na rzecz państwa trzeba płacić. I że będą one rosły.

Aktualizacja: 03.10.2024 06:18 Publikacja: 03.10.2024 04:43

Anna Cieślak-Wróblewska: O wyższości składek nad podatkami. Lub odwrotnie

Foto: Adobe Stock

Część polskiej sceny politycznej uważa, że składki, jakie Polacy płacą na różne ubezpieczenie społeczne, to samo zło. Ta krytyka nasiliła się zwłaszcza po reformie Polskiego Ładu, gdy nagle wzrosły obciążenia z tego tytułu dla firm i samozatrudnionych. Stąd też silne nawoływania, czy to ze strony Polski 2050, czy PSL, by składki na ZUS i NFZ jakoś zmniejszyć, obniżyć, urealnić, itp. W domyśle – najlepiej zrobić taki system, by składki płacił ten, kto chce.

Tymczasem, jak wynika z projektu budżetu państwa na 2025 rok, który właśnie trafił do Sejmu, wpływy ze składek na różnego rodzaju fundusze mają się bardzo dobrze i szybko rosną. Tak szybko, że ich łączna wartość jest niemal bliska wpływom z podatków, a w niektórych ujęciach nawet je przewyższa.

Czytaj więcej

W 2025 roku zapłacimy więcej obowiązkowych składek niż podatków

Na co idą składki, a na co podatki  

To może być dobry moment, by podyskutować, jaka powinna być struktura dochodów państwa. Czyli na debatę o wyższości składek nad podatkami, lub odwrotnie – o wyższości podatków nad składkami. Przeciwnicy składek podnoszą zwykle, że za mocno obciążają one dochody z pracy, a przez to demotywują do pracy w ogóle (choć to argument, który dotyczy również podatków dochodowych).

Z drugiej zaś strony składki mają być lepsze, bo mają komponent ubezpieczeniowy. Tym samym obywatele mają świadomość, na co konkretnie idą ich pieniądze, a przede wszystkim mogą liczyć, że te pieniądze zostaną przeznaczone na ich własne potrzeby. Szczególnie silnie z przyszłymi świadczeniami powiązane są składki emerytalne, rentowe czy chorobowe (gorzej z tymi zdrowotnymi, skoro jakość usług publicznej służby zdrowia w konkretnym przypadku nie zależy od tego, ile zapłaciliśmy). Za to podatki – twierdzą zwolennicy składek – wpadają w budżetowy worek i w zasadzie nie wiadomo, na co są wykorzystywane. 

Daniny na rzecz państwa i tak będę rosły 

Na świecie różne państwa stosują różne modele. W socjalnej Europie zwykle dochody publiczne ze składek są bardzo wysokie, w liberalnych Stanach Zjednoczonych – niewielkie, bo jednak większość ubezpieczeń, czy to emerytalnych, czy zdrowotnych, realizowana jest przez prywatny system. Inna sprawa, jak to odbija się na jakości usług publicznych. 

Dyskusje, który model jest lepszy, czy lepiej płacić wyższe składki, czy podatki, można toczyć bez końca. Pewne jest jednak, że daniny na rzecz państwa, bez względu na ich nazwę, trzeba płacić. W przypadku Polski problemem dodatkowo jest to, że po pierwsze – i tak nie starczają one na wszystkie potrzeby, więc państwo musi się coraz bardziej zadłużać. A po drugie – na pewno łączne obciążenie naszych kieszeni będzie rosło, bo kolejne rządy obiecują coraz więcej, choć najczęściej to obietnice, które nie mają pokrycia ani w składkach, ani w podatkach.

Część polskiej sceny politycznej uważa, że składki, jakie Polacy płacą na różne ubezpieczenie społeczne, to samo zło. Ta krytyka nasiliła się zwłaszcza po reformie Polskiego Ładu, gdy nagle wzrosły obciążenia z tego tytułu dla firm i samozatrudnionych. Stąd też silne nawoływania, czy to ze strony Polski 2050, czy PSL, by składki na ZUS i NFZ jakoś zmniejszyć, obniżyć, urealnić, itp. W domyśle – najlepiej zrobić taki system, by składki płacił ten, kto chce.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację