Prof. Robert Gwiazdowski jest prawnikiem i adwokatem, chętnie wypowiada się w kwestiach ekonomicznych, które jednak traktuje w sposób bardzo powierzchowny i uproszczony. Jego propozycja jednakowej stawki VAT 20 proc. na wszystko jest błędna, bowiem nie uwzględnia tego, że różne towary charakteryzują się różną i zmienną cenową elastycznością popytu.
Czytaj więcej
Będziemy mieć tańszy manicure, ale droższe kartofle. Trwają bowiem zmiany systemu podatkowego.
Jak konsumenci reagują na zmianę cen towarów?
Są takie towary, które mają wysoką elastyczność [cenową – red.] i takie o elastyczności niskiej. Oznacza to, że w przypadku jednych popyt silnie reaguje na wzrost ceny, w przypadku innych reaguje słabo. Część produktów żywnościowych o niskiej elastyczności cenowej to produkty podstawowe – mówiąc w uproszczeniu: chleb, masełko, kiełbasa, sery itp. Inne, te z których jesteśmy skłonni zrezygnować, gdy wzrośnie ich cena, mają wysoką elastyczność cenową popytu: ciastka, niektóre owoce, produkty bardziej wyrafinowane i uważane za luksusowe czy ekstrawaganckie - szczególnie te bardziej przetworzone.
Jaki byłby skutek ujenolicenia stawki VAT na poziomie 20 proc.?
Jeśli zastosować pomysł prof. Gwiazdowskiego, to efektem będzie spadek popytu na niektóre produkty i np. na usługi restauracyjne, itp. Uderzyłoby to w rzemieślników (cukierników, piekarzy), usługi, jak i importerów produktów uważanych za egzotyczne. Wydatki na żywność dominują w budżetach niebogatej większości i stanowią znaczną pozycję u średnio zarabiających, zatem gdy wzrośnie VAT, to mniej zostanie pieniędzy na inne wydatki – na produkty przemysłowe, na kulturę, usługi itd., z których większość ma wyraźnie wyższą cenową elastyczność popytu.
Gdyby ujednolicić stawkę VAT na poziomie 20 proc., można się spodziewać negatywnych skutków dla lokalnego przemysłu i usług. O tym wszystkim ekonomiści doskonale wiedzą, dlatego wszędzie ukształtowały się systemy zróżnicowanych stawek podatków pośrednich. Lepiej zatem powstrzymać się z rewolucyjnymi pomysłami.