Z państwowych firm docierają coraz ciekawsze informacje o wielomilionowych zarobkach, gigantycznych odprawach, hojnie rozdawanych kontraktach dla kolegów i wszechogarniającej niekompetencji partyjnych nominatów. Chciałoby się wierzyć, że to tylko dlatego, że do rad nadzorczych i zarządów nominowali ich dotąd „ci niewłaściwi”. Teraz, kiedy ich nominują „ci właściwi”, będzie już dobrze.
Nie chcę tu promować symetryzmu, ani w najmniejszym stopniu bronić tego, co się działo przez ostatnie lata, ale uważam, że w działalność państwowych firm zawsze będą wpisane ryzyka, niezależnie od tego, kto rządzi. Choć oczywiście czasem te ryzyka są mniejsze, a czasem większe. A czasem takie, że sprawą nie powinien się zajmować ekonomista, ale wyłącznie prokurator.