Wicepremier Krzysztof Gawkowski w roli największego szkodnika polskiej gospodarki uparcie obsadza profesora Adama Glapińskiego, prezesa NBP. Z poglądem tym nie mogę się zgodzić. I to wcale nie dlatego, że moim pracodawcą jest Narodowy Bank Polski.
Po pierwsze, za ewentualne „szkodnictwo” polityki NBP odpowiadają solidarnie członkowie Rady Polityki Pieniężnej, której członkiem jest prezes. Ściślej mówiąc, członkowie, którzy wraz z prezesem przegłosowywali „kontrowersyjne” decyzje RPP. Po drugie, moim zdaniem fakty – liczby – nie uzasadniają opinii p. Gawkowskiego.
Casting na „szkodnika”
W moim osobistym castingu na „największego szkodnika” rozważam Rady Polityki Pieniężnej kierowane przez trzech prezesów NBP: Leszka Balcerowicza („panował” od 10 stycznia 2001 do 10 stycznia 2007 r.), Marka Belkę (12.06.2010–20.06.2016 r.) i prof. Adama Glapińskiego (u steru RPP od 21.06.2016). Poza konkurencją pozostawiam p. Hannę Gronkiewicz-Waltz i p. Sławomira Skrzypka: ich kadencje były – jak wiadomo – zbyt krótkie, z różnych powodów niedokończone.
Czytaj więcej
Inflacja bazowa, która nie obejmuje cen paliw, nośników energii i żywności, wyhamowała w listopadzie do 7,3 proc. rocznie z 8 proc. miesiąc wcześniej. W porównaniu do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług z kategorii bazowych nie zmieniły się.
Jest kilka wskaźników rzucających światło na jakość dokonań każdej z Rad kierowanych przez rozważanych prezesów. Podstawowym jest oczywiście inflacja. Pod tym względem dość dobrze spisała się RPP kierowana przez Marka Belkę. W trakcie jego prezesowania średnia wskaźnika inflacji (mierzonej z miesiąca na miesiąc) wyniosła zero. Ale za jego kadencji miała miejsce także uporczywa deflacja. Inflacja była wtedy zbyt często niższa od dolnego limitu dopuszczalnego (wynoszącego 1,5 proc).