Nowe rządowe otwarcie będzie niezwykle trudne. Polska znalazła się w stagflacji. Aby się z niej wydobyć, potrzebne są jak najszybsze uruchomienie inwestycji i wzrost wydajności pracy. Dlatego ważniejsze niż proste kryterium: „o ile wzrośnie deficyt”, czy nawet „o ile wzrośnie dług”, jest to, czy program gospodarczy daje szansę na wyjście z tej sytuacji poprzez uruchomienie czynników podażowych.
Przypomnę tutaj badanie, które przeprowadzono we wrześniu wśród zarządzających aktywami Bank of America. Pytanie brzmiało: w jaki sposób rządy G7 rozwiążą problem wysokiego zadłużenia oraz wysokich deficytów rządowych? 30 proc. ankietowanych odpowiedziało, że zostanie to dokonane poprzez mechanizm inflacji, 23 proc. – że dzięki dalszemu wzrostowi podatków. Kolejne 14 proc. respondentów uważało, że wykorzystany zostanie wzrost gospodarczy, i zaledwie 13 proc. zakładało, że ten cel będzie osiągnięty w wyniku cięć wydatków budżetowych. Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że zaledwie 14 proc. badanych ufa, iż rządy będą umiały zrealizować politykę wychodzenia z długu bez cięcia wydatków czy podnoszenia podatków.
Trudno spekulować, jakie byłyby opinie, gdyby takie pytanie zadano w Polsce, ale intuicja podpowiada, że oceny działań przyszłego gabinetu byłyby podobne. Jednak nieco głębsza analiza programów partyjnych daje pewne wskazówki, które programy są bardziej lub mniej rozwojowe.
Jeśli władzę utrzyma PiS, to należy się spodziewać kontynuacji obecnej polityki, którą nazwać można „Gospodarką 500+”. Czyli rozwój na glinianych nogach, oparty na wysokiej konsumpcji i niskiej stopie inwestycji, której towarzyszy uciążliwa inflacja. Rząd będzie nadal jedną ręką „dawać” kolejne transfery, a drugą „zabierać” część dochodu w postaci „podatku inflacyjnego”.
Z kolei gdy ster rządów przejmie dzisiejsza opozycja demokratyczna, to pojawi się polityka zwiększająca inwestycje, do czego przyczyni się pozyskanie środków unijnych, zwłaszcza tych z KPO, poprawa wiarygodności i klimatu inwestycyjnego. Problemem może być jednak „uzłośliwianie” polityki pieniężnej. Kadencja prezesa i przychylnych jemu członków Rady Polityki Pieniężnej upływa wszak dopiero po zakończeniu przyszłej kadencji Sejmu.