Rząd zakłada, że do końca tej dekady produkcja energii ma wzrosnąć z 173 do 199 TWh, a dekadę później – do 243 TWh. Jeżeli założyć, że proces zwiększania efektywności będzie zachodzić wraz z procesem zwiększenia produkcji, można dojść do wniosku, że rząd widzi w najbliższych kilkunastu latach nadciągający gigantyczny boom gospodarczy.
W zasadzie powinniśmy jednak w tym miejscu zapytać: a co ze wszystkimi wysiłkami na rzecz efektywności energetycznej? Optymalizowaniem zakładów produkcyjnych i termomodernizacją domów, instalowaniem urządzeń o mniejszym poborze prądu? To zresztą dopiero początek pytań.
Czytaj więcej
Za 17 lat prąd z węgla będzie już marginesem. Zdecydowanie dominować mają wiatr i słońce.
Jak widzimy w Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040), za kilkanaście lat duży atom będzie uzupełniony małym, czyli małymi reaktorami modułowymi (SMR) – i tu pojawia się kolejny przyszłościowy aspekt: technologia SMR, mimo wielkiego entuzjazmu, jaki budzi, wciąż jest rozwiązaniem laboratoryjnym, a nie rozpowszechnionym i w pełni przetestowanym w boju. Czy przez te kilkanaście lat do 2040 r. nie pojawią się problemy z implementacją, dostawami paliwa (energetyka jądrowa przeżywa renesans, podczas gdy wydobycie uranu pozostaje bez zmian, a w jego przerobie dominuje Rosja), brakami jakichś komponentów?
W szczegółach PEP2040 jest też wiele luk, które mogą skutecznie zablokować przewidywane efekty. Niewiele dowiedzieliśmy się o przebudowie – a musiałaby być gruntowna – sieci elektroenergetycznych, tak by mogły one współpracować z rozproszonymi źródłami energii. Z prognoz dotyczących OZE możemy się przekonać, że ta część energetyki będzie się rozwijać do końca bieżącej dekady, ale już w kolejnej – tylko w niewielkim stopniu. Tymczasem już dziś wiele inwestycji – tak dużych, jak i małych – utyka z powodu niemożności podłączenia ich dla sieci.