Kiedy Ben Carson – pierwszy neurochirurg, który rozdzielił bliźniaki syjamskie złączone głowami, i polityk amerykańskiej Partii Republikańskiej – stwierdził, że ekonomia nie jest operacją neurologiczną na mózgu, mieliśmy mieszane uczucia. Życie ludzkie jest bezcenne, a fizjologia człowieka niezwykle złożona.
Podejmowanie decyzji ekonomicznych może zmieniać życie milionów ludzi, a decyzje te podejmowane są w oparciu o bardzo skromne możliwości przewidzenia ich następstw. Zapewne to sprawia, że społeczeństwa oczekują, by polityka gospodarcza była prowadzona według transparentnych reguł przez kompetentne osoby. Nie ma chyba lepszego przykładu oddania istotnej części decydowania o gospodarce w ręce ekspertów i reguł niż powierzenie prowadzenia polityki pieniężnej niezależnym bankom centralnym.
Czy odejść od reguł
W debacie publicznej często można spotkać się ze stwierdzeniem, że im więcej decyzji o polityce gospodarczej skupionych w ręku skrępowanych regułami ekspertów, tym lepiej. Zwolennicy takiego podejścia dopuszczają możliwość zmiany samych reguł, ale już porzucenie ich na rzecz bardziej jakościowych standardów często bywa utożsamiane przez nich z „tanim populizmem”. Nie mieli oni chyba okazji przeczytania skądinąd znanych słów Hipokratesa, że bezruch jest śmiercią.
Również w polityce gospodarczej, gdy chwieją się ramy starego świata i gdy historia dokonała bolesnego dla nas wszystkich przebudzenia, tkwienie w bezruchu i strachu przed porzuceniem tego, co było, może skończyć się jeśli nie śmiercią, to poważną chorobą systemu społeczno-gospodarczego. Gdy reguły przegrywają z rzeczywistością, bo pandemia i wojna, to poddani tyranii reguł eksperci tłumaczą, że ponieśli niezawinioną porażkę, bo zderzyli się nawet nie z jednym, ale z kilkoma czarnymi łabędziami. Problem jednak w tym, że „czarne łabędzie wynikają przede wszystkim z luk na naszej mapie świata”, jak zauważa Nassim Nicholas Taleb, jednocześnie dodając, że luki te są często przez nas zawinione, bo też tyrania reguł zwykle tożsama jest z tyranią status quo.
Wspomnianemu zjawisku ślepej wiary w politykę gospodarczą opartą na regułach towarzyszy często ekonomiczny dogmatyzm, a więc wiara w to, że te same reguły gry są odpowiednie dla każdej gospodarki i dla każdego społeczeństwa. Tak przecież nie jest, bo „w ekonomii kontekst jest wszystkim. To co jest prawdziwe w danych okolicznościach, nie musi być prawdziwe w innych”, pisze Dani Rodrik w jednej ze swoich książek.