Dmytro Boyarchuk: Alarmujące wyniki ukraińskiego sondażu

Jeśli wojna z Rosją zakończy się „kompromisem”, aż 50 proc. Ukraińców może opuścić kraj – ekonomista z Kijowa ostrzega Zachód, że okazanie słabości w relacjach z Moskwą doprowadzi do kryzysu demograficznego i migracyjnego.

Publikacja: 24.08.2022 03:00

Dmytro Boyarchuk: Alarmujące wyniki ukraińskiego sondażu

Foto: AFP

Jeszcze przed rosyjskim atakiem 24 lutego br. sytuacja demograficzna Ukrainy była zła. W okresie od 1993 r. do końca 2021 populacja kraju zmalała o 11 mln osób, z 52,2 mln do 41,2 mln.

Sam naturalny spadek liczby ludności (różnica między śmiertelnością a przyrostem naturalnym) doprowadził do zmniejszenia liczby Ukraińców o 7,8 mln osób. Rosyjska okupacja Krymu i Donbasu zmniejszyła populację kraju o kolejne 2,3 mln osób. Z kolei migracja oficjalnie zmniejszyła populację o 0,9 mln osób, ale w rzeczywistości aż 3,5 mln Ukraińców w wieku produkcyjnym było uważanych za migrantów zarobkowych, a 2,7 mln było niewidocznych dla systemu podatkowego, co oznacza, że duża część z nich mogła przebywać za granicą nielegalnie.

Wojna i wielki odpływ

Przed wojną tendencje migracyjne były drażliwym tematem dla ukraińskich władz, ale rosyjska agresja sprawiła, że kwestia emigracji stała się naprawdę krytycznie ważna. ONZ informuje, że od początku wojny Ukrainę opuściło 6,2 mln mieszkańców, a 3,7 mln z nich zarejestrowało się do programów tymczasowej ochrony w krajach europejskich.

Do 1,4 mln osób jest zarejestrowanych jako uchodźcy w Rosji, wielu z nich przymusowo przeszło przez obozy filtracyjne w terytoriach okupowanych. To tylko niedokładne, szacunkowe liczby, jednak dają jasny obraz tego, jak poważnie ludność ukraińska została dotknięta przez rosyjską agresję.

Tendencję migracyjną pogarsza fakt, że odpływ nie obejmuje mężczyzn w wieku poborowym, którzy nie mogą opuścić kraju w czasie wojny. Oznacza to, że gdy stan wojenny zostanie zniesiony, nadejdzie nowa fala migracji.

Po szoku pierwszych miesięcy wojny część Ukraińców wraca już do swojego kraju, ale trudno uznać to za wyznacznik chęci do pozostania w nim na stałe. Znaczna liczba Ukraińców uciekła z kraju w pośpiechu na początku wojny, ale teraz, powróciwszy, wielu z nich może rozważać poświęcenie wystarczającego czasu, aby dokładnie przygotować się na radykalne zmiany w swoim życiu, chociażby sprzedając swoje aktywa.

Bezpieczeństwo jest głównym czynnikiem wpływającym na nastroje migracyjne. Ukraina nie była bogata, ale kiedyś była bezpieczna. Nawet po wybuchu wojny w Donbasie w 2014 r. dla większości Ukraińców potencjalna wielkoskalowa agresja ze strony Rosji była raczej straszną wizją niż realistycznym scenariuszem.

Po 24 lutym br. wszystko się zmieniło. Rakiety docierają do najodleglejszych miejsc Ukrainy. Rosjanie często atakują obiekty cywilne, w tym szkoły, szpitale i przedszkola. Groźba nowej ofensywy z północy (z Białorusi) pozostaje realna i utrzymuje zachodnie części Ukrainy w permanentnym napięciu. Życie z ciągłymi alarmami przeciwlotniczymi i regularnymi atakami rakietowymi jest zupełnie inne niż to, o jakim marzyli Ukraińcy.

Huśtawka emocjonalna

Sondaże dają dość mieszany obraz skali nastrojów migracyjnych. Powodem jest to, że Ukraińcy żyją pod wpływem „huśtawki emocjonalnej”. Duże znaczenie ma również sposób, w jaki ankietowani są pytani o plany. Na pytanie o to, czy zamierzają wrócić do Ukrainy po wojnie, w wielu sondażach prawie 90 proc. Ukraińców odpowiada pozytywnie. Jednocześnie jednak – jak wynika z badania UNHCR – dwie trzecie uchodźców nie planuje powrotu, dopóki działania wojenne nie dobiegną końca.

Kluczowe badanie

CASE Ukraina zleciło ankietę, w której zapytano Ukraińców, jak widzą przyszłość swoich dzieci, biorąc pod uwagę różne scenariusze rozwoju wojny. W ten sposób zamierzaliśmy dotrzeć do istoty problemu i wykluczyć wpływ szybujących nastrojów patriotycznych na udzielane odpowiedzi (ludzie wstydzą się otwarcie powiedzieć, że planują opuścić kraj na zawsze). Wyniki wydają się alarmujące: blisko 50 proc. respondentów zgłosiło zamiar opuszczenia kraju, jeśli wojna zakończy się czymś innym niż całkowita klęska Rosji (np. rozejmem lub niekorzystnym traktatem pokojowym).

To dla ukraińskiej administracji ogromny kłopot, bo wyklucza jakiekolwiek „częściowe rozwiązanie” problemu rosyjskiej agresji. Innymi słowy, każda słabość w rozwiązaniu „sprawy rosyjskiej” przekształci się w poważny kryzys demograficzny, w którym miliony ludzi w wieku produkcyjnym opuszczą kraj, podczas gdy miliony emerytów i niepełnosprawnych pozostaną w Ukrainie, będąc obciążeniem dla systemu opieki społecznej zdewastowanego kraju.

Takie nastroje nie obiecują niczego dobrego także dla krajów europejskich. Być może kraje Unii Europejskiej borykają się z niedoborem siły roboczej, ale 20 mln przesiedleńców szukających bezpiecznego miejsca na całym świecie może być zbyt dużym obciążeniem nawet dla takich państw rozwiniętych, jak Niemcy, Francja czy Włochy.

Wiele głosów z Zachodu wzywa do osiągnięcia jakiegoś „pokojowego rozwiązania” w wojnie z Rosją, mając nadzieję, że życie wróci na zwykłe tory, gdy tylko zostanie osiągnięty jakiś „kompromis”. Jednakże ta iluzja może wyglądać racjonalnie tylko z perspektywy cichych i spokojnych mieszkań europejskich miast. Dla Ukraińców realia są zupełnie inne.

Rzeczywistość jest codziennie rewidowana, a plany na przyszłość są modyfikowane w zależności od napływających wiadomości z linii frontu. Według Ukraińców jedynie militarna klęska Rosjan na polu bitwy przyniesie bezpieczeństwo Ukrainie i wiarę w ich przyszłość w tym państwie. W przeciwnym razie wielu z nich będzie zmuszonych do rozpoczęcia nowego życia, powodując wiele niedogodności dla przyjmujących ich krajów poprzez wywieranie presji na płace oraz system opieki społecznej i zdrowotnej.

Po pierwsze bezpieczeństwo

Bezpieczeństwo jest kwestią priorytetową dla Ukraińców określających swoje nastroje migracyjne. Badania donoszą, że dobrobyt i komfort stały się kwestiami mało istotnymi dla społeczeństwa. Tylko 9 proc. przesiedleńców wskazuje pracę jako ważny powód powrotu, a 4 proc. stwierdza, że odbudowana infrastruktura może być powodem powrotu. Zdecydowana większość respondentów wymienia bezpieczeństwo i zakończenie wojny jako zachętę do powrotu do Ukrainy. 13 proc. przesiedleńców zadeklarowało, że i tak wróci, niezależnie od tego, co się stanie.

Tylko rozwiązanie militarne

W tych okolicznościach wygląda na to, że sprowadzenie większej ilości broni na Ukrainę i militarne rozwiązanie „kwestii rosyjskiej” jest jedyną inwestycją, która może uspokoić nastroje migracyjne.

Ukraińscy przywódcy dużo mówią o nieuniknionym napływie miliardów euro do Ukrainy po zakończeniu wojny. Jest to uznawane za oczywiste, że po odparciu agresji nastąpi boom gospodarczy. Jednak pomimo szeroko reklamowanego powojennego wzrostu gospodarczego, po wszystkim, co się dotąd wydarzyło, ludzie traktują tę perspektywę z przymrużeniem oka.

Teraz Ukraińcy kładą nacisk głównie na wojnę i rozumieją, że przyszłość ich państwa będzie w dużej mierze zależeć od tego, jak zostanie zakończony konflikt. Wszelkie słabości strony ukraińskiej będą zaproszeniem do dalszej agresji ze strony Moskwy, a każde „ustępstwo” będzie wyraźnym sygnałem dla milionów Ukraińców, że nadszedł czas, aby pożegnać kraj na zawsze.

Budowanie życia w państwie skazanym na kolejny atak w ciągu trzech–pięciu lat (podczas gdy Rosja będzie zbierać siły do nowej ofensywy) nie jest scenariuszem, który zostałby zaakceptowany przez wielu. Nawet jeśli w okresie międzywojennym nastąpi boom gospodarczy.

Autor jest dyrektorem wykonawczym CASE Ukraina, think tanku zajmującego się badaniami ekonomicznymi, analizami i prognozami makroekonomicznymi. CASE Ukraina jest częścią sieci CASE, utworzonej przez CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych z Warszawy.

Jeszcze przed rosyjskim atakiem 24 lutego br. sytuacja demograficzna Ukrainy była zła. W okresie od 1993 r. do końca 2021 populacja kraju zmalała o 11 mln osób, z 52,2 mln do 41,2 mln.

Sam naturalny spadek liczby ludności (różnica między śmiertelnością a przyrostem naturalnym) doprowadził do zmniejszenia liczby Ukraińców o 7,8 mln osób. Rosyjska okupacja Krymu i Donbasu zmniejszyła populację kraju o kolejne 2,3 mln osób. Z kolei migracja oficjalnie zmniejszyła populację o 0,9 mln osób, ale w rzeczywistości aż 3,5 mln Ukraińców w wieku produkcyjnym było uważanych za migrantów zarobkowych, a 2,7 mln było niewidocznych dla systemu podatkowego, co oznacza, że duża część z nich mogła przebywać za granicą nielegalnie.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację