Nie powinniśmy mieć złudzeń – kryzys uchodźczy potrwa jeszcze bardzo długo. Na jego pierwszej linii od samego początku stoją Polacy, samorządowcy, organizacje pozarządowe, przedsiębiorcy. To w dużej mierze dzięki ich niezwykłej mobilizacji po 24 lutego udało się uniknąć czarnych scenariuszy i paraliżu kraju związanego z napływem ogromnej fali uciekinierów. Ale siła wolontariuszy płynąca z ofiarności, determinacji i współczucia ma swoje granice. Wiedzą to doskonale samorządowcy, pomagający na dworcach, w centrach pomocy, obsługujący uchodźców w urzędach. Dlatego niemal od początku kryzysu powtarzają z uporem przy każdej okazji: pomoc uchodźcom nie będzie sprintem, tylko maratonem. Potrwa kwartały, może lata.
Żeby udźwignąć takie wyzwanie, nie wystarczy pospolite ruszenie ludzi dobrej woli. Potrzebne są zmiany systemowe w wielu dziedzinach, od edukacji, przez służbę zdrowia, rynek pracy, pomoc społeczną, po rynek mieszkaniowy. Zmiany, które nie mogą się udać bez dyskusji i aktywnej współpracy samorządowców z rządem, trzeciego sektora z biznesem. Okazją do spotkania i rozmowy wszystkich zainteresowanych skuteczną pomocą uchodźcom będzie organizowany we Wrocławiu okrągły stół przedstawicieli samorządu, rządu, polityków z Ukrainy i Europy, NGO-sów, nauki i biznesu. Efektem obrad ma być stworzenie białej księgi rekomendacji do dalszych prac.
Jeśli przedstawiciele rządu przyjmą zaproszenie samorządowców, spotkanie w Hali Stulecia będzie okazją do otwartej, merytorycznej rozmowy między przedstawicielami władzy lokalnej i centralnej. Kolejną już od agresji Rosji na Ukrainę. Samorządowcy uczestniczyli aktywnie w konsultacjach specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, a ich głos był słyszany i brany pod uwagę. Z kolei tydzień temu w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego powstał zespół ds. uchodźców, który już pracuje nad konkretnymi rozwiązaniami dotyczącymi edukacji czy rynku pracy.
Wydaje się, że po latach systemowej centralizacji państwa, marginalizacji samorządu i obrzydzania samorządowców Polakom jesteśmy świadkami pewnej zmiany w polityce rządu PiS. Zbliżenie rządzących do przedstawicieli władz lokalnych jest niespodziewanym efektem wojny za naszą wschodnią granicą. Oby potrwało dłużej, niż Ukraińcom zajmie pokonanie siepaczy Putina.