Trwa spór o przyczyny obecnej inflacji i o to, kto ponosi za nią odpowiedzialność. Na ostatniej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński powrócił do wcześniejszej, oficjalnej narracji o wyłącznie zewnętrznych źródłach inflacji, zapewniając, że Rada Polityki Pieniężnej nie popełniła żadnych błędów w swojej polityce. W szczególności, w opinii prezesa NBP, decyzja Rady o obniżeniu stóp procentowych niemal do zera w marcu 2020 roku była słuszna, a cykl podwyżek stóp w październiku 2021 roku rozpoczął się „we właściwym momencie”.
Co z czynnikami wewnętrznymi
Oczywiście, nikt nie neguje roli czynników zewnętrznych – a więc niezależnych od krajowej polityki – takich jak zerwanie łańcuchów dostaw czy wzrost cen paliw, surowców i żywności na rynkach światowych. Jednak sam fakt, że Rada już sześć razy podnosiła główne stopy procentowe, świadczy o tym, że dostrzega ona także wewnętrzne przyczyny inflacji, choć o nich nie mówi.
W informacji po ostatnim posiedzeniu RPP brakuje jakiegokolwiek odniesienia do tych wewnętrznych czynników, poza zdawkowym wymienieniem rosnącego szybko popytu stymulowanego wzrostem dochodów gospodarstw domowych. Ale ponieważ celem podwyżek stóp nie jest – bo być nie może – zahamowanie wzrostu światowych cen paliw i surowców, przeto muszą być one skierowane przeciw krajowym czynnikom inflacji.
I słusznie, ponieważ mają one kluczowe znaczenie dla utrwalenia się podwyższonych oczekiwań inflacyjnych, które poprzez zmianę zachowań uczestników rynku wpływają na wzrost cen. Wydaje się, że w tym obszarze jest nadal sporo do nadrobienia. Ożywienie gospodarcze nasila napięcia na rynku pracy, a niskie bezrobocie sprzyja wzrostowi wynagrodzeń, który przyspieszył do 10 proc., znacznie powyżej tempa wzrostu wydajności pracy. Ten wzrost jednostkowych kosztów pracy nakłada się na wspomniany wyżej wzrost kosztów surowców i energii, napędzając inflację cen produkcji przemysłowej – wskaźnik PPI zbliża się do 15 proc.