Gdyby oprocentowanie kredytów miało być niezależne od stopy referencyjnej, to po co RPP miałaby ją zmieniać? Kto i na jakiej podstawie decydowałby o „właściwym" poziomie WIBOR? RPP, która podniosła stopę referencyjną po to, by wzrosły stopy oprocentowania kredytów? To bez sensu. Gdyby decyzje te powierzyć innemu organowi, prezes NBP miałby uzasadnione pretensje, że został pozbawiony możliwości prowadzenia polityki pieniężnej i nie mógłby odpowiadać za ciążący na nim obowiązek utrzymywania wartości pieniądza.
Zamrożenie (obniżka) WIBOR byłaby formą erdoganizacji polskiej polityki pieniężnej, która w wersji oryginalnej przynosi tak dobre rezultaty – inflacja w Turcji przekroczyła 50 proc. rocznie, a zdaniem wielu komentatorów w rzeczywistości jest jeszcze wyższa.
Druga wymagająca rozważenia kwestia dotyczy mechanizmu ustalania poziomu WIBOR. Nie trzeba pogłębionej analizy, aby stwierdzić, że nie funkcjonuje on prawidłowo. Główne zastrzeżenia dotyczą tego, że WIBOR w znacznej części ma charakter nietransakcyjny, co czyni go podatnym na manipulacje. Rzeczywiście, stawki WIBOR ostatnio są znacząco wyższe od stopy referencyjnej, chociaż to zjawisko raczej nietypowe.
Od 2015 r. do ostatnich podwyżek sześciomiesięczny WIBOR był wyższy od stopy referencyjnej o 20–30 pkt baz. Dziś jest wyższy od stopy referencyjnej o około 100 pkt baz. Podobnie zachowuje się WIBOR trzymiesięczny, chociaż jest nieco niższy niż sześciomiesięczny. Mówiąc inaczej, dzisiaj stopy WIBOR są o 70–80 pkt baz. wyższe od stopy referencyjnej w porównaniu z sytuacją sprzed 2020 r. Czy wymaga to administracyjnego działania władz? Można mieć poważne wątpliwości.
Efekty mrożenia
Gdyby, jak proponuje Marcin Wroński, zamrozić WIBOR na poziomie z końca 2019 r. (ok. 1,8 proc.), to podwyżki stóp procentowych dokonane przez RPP straciłyby sens. Przypomnijmy: bank centralny podnosi stopy procentowe, aby rynkowe stopy procentowe wzrosły na tyle, żeby zahamować popyt na kredyt i wzrosła skłonność do oszczędzania. Gdyby NBP chciał zamrozić WIBOR na poziomie z końca 2019 r., byłaby to trudna do wyjaśnienia decyzja. Oznaczałoby to, że jedną decyzją NBP chce podnieść rynkowe stopy procentowe, a drugą blokuje ich wzrost.
W praktyce trudno byłoby wytłumaczyć sytuację, w której rynkowe (?) stopy procentowe (1,8 proc.) byłyby niższe niż stopy banku centralnego (2,75 proc.). Jaki bank byłby skłonny udzielać obarczonych ryzykiem kredytów dla firm, skoro mógłby lokować nadwyżki płynnych środków w pozbawione ryzyka bony pieniężne NBP, oprocentowane na poziomie stopy referencyjnej?