Rząd sięgnął po obniżki podatków na część żywności, paliwa i gaz. „Rzeczpospolita" zapytała mieszkańców Polski, czy w ich ocenie to skuteczna metoda walki. Zdania są podzielone niemal równo po połowie. Nieco ponad 48 proc. ankietowanych ocenia, że wspomniane obniżki podatków są zdecydowanie nieskuteczne lub raczej nieskuteczne. Nieco ponad 46 proc. uważa, że są zdecydowanie lub raczej skuteczne.
Taki wynik pewnie nie daje rządowi powodów do zadowolenia. Pociechą dla niego może być fakt, że w wynikach naszego badania starania rządu w walce z rosnącymi cenami pozytywnie ocenia aż 98 proc. jego zwolenników. A do tego także niemal co czwarty zwolennik opozycji.
Czytaj więcej
Pieniądze napływające z Unii do Polski resort finansów może wymieniać na wolnym rynku – wynika ze słów szefa NBP. To może być czynnik umacniający złotego i przez to przyczyniający się do osłabienia galopady cen.
Problem w tym, że obniżki VAT na żywność, paliwa i gaz są czasowe. Na pół roku. Wprawdzie szef Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński mówi, że nie wyobraża sobie, żeby miały nie zostać przedłużone, ale przecież kiedyś i to przedłużenie się skończy. A wtedy ceny wzrosną. Ekonomiści mówią o kupowaniu niższej inflacji w tym roku kosztem wyższej inflacji w 2023 r. Teraz rząd przycina trochę górkę inflacyjną, ale ona nam wyskoczy później. Czyli wysoka inflacja prawdopodobnie będzie nam towarzyszyła dłużej.
Swoją cegiełkę do walki z inflacją dokłada teraz bank centralny, którego szef długo ignorował i bagatelizował to zagrożenie. Mamy więc serię podwyżek stóp procentowych, której końca na razie nie widać. Ma nas to zniechęcić do zaciągania kredytów, które stają się coraz droższe, i tym samym skłonić do zaciskania pasa i oszczędzania. Tym bardziej że wraz ze wzrostem stóp rośnie oprocentowanie lokat. Zmiana podejścia prezesa banku centralnego do problemu inflacji przekłada się też na umocnienie złotego. To ważne, bo silniejszy złoty to niższe ceny produktów z importu m.in. żywności, odzieży czy elektroniki. Do tego także paliw. W tym przypadku silniejszy złoty łagodzi nieco skutki rosnących cen ropy na rynkach światowych. Adam Glapiński, który jeszcze nie tak dawno o podwyżkach stóp nie chciał słyszeć, teraz jawi się jako ich gorący zwolennik. Otwarcie też mówi o tym, że zależy mu na umocnieniu naszej waluty. Takie werbalne interwencje szefów banków centralnych często przynoszą pożądane efekty. Zwłaszcza jeśli ich wcześniejsza polityka i działania budzą zaufanie rynków finansowych. Czy umacnianie się złotego po słowach Adama Glapińskiego będzie trwałe? Czas pokaże.