A bsurdalna jest swoboda tworzenia przez część prawników wykładni, co jest postanowieniem nieuczciwym, a co nie. Nie wynika to jasno z przepisów, ale z lobbystycznych interpretacji sprzecznych z ekonomią, praktyką rynku i zwyczajami. Celem jest uchylenie się od konsekwencji decyzji ocenianych dziś jako niekorzystne. Taka ahistoryczność oceny, ignorująca zmiany polityk pieniężnych, czynników gospodarczych, a także kryzysów, jest niedopuszczalna. Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Dodajmy – cudze.
Twierdzenie, że w relacji konsument–przedsiębiorca można wyłączyć podstawowe zasady prawa zobowiązań (m.in. że umów należy dotrzymywać) jest destrukcyjne dla gospodarki i społeczeństwa. Implikacją tego są absurdy, np. naliczanie odsetek wg stopy procentowej LIBOR od kapitału w złotych; teorie, że to bank, a nie rynek ustala kursy; że spread może być za wysoki lub za niski, bez refleksji na temat kosztów i ryzyka kursowego itp.
Niektórzy prawnicy uważają, że „żaden przepis nie ogranicza stosowania zmiennej stopy procentowej do parametrów dla innej waluty". Żaden przepis nie ogranicza też nazywania gruszek jabłkami.
Warto zauważyć, że w polskiej interpretacji tabele kursowe banków są nieuczciwe tylko przy kredytach frankowych, ale już nie w przypadku zakupu i sprzedaży walut konsumentom, rozliczania różnych transakcji, przeliczania wartości pozycji bilansowych, zobowiązań itp.
Ciekawe, że średni kurs NBP – stosowany regulacyjnie m.in. do przeliczania wartości pozycji finansowych na dany dzień i stosowany powszechnie przez sądy w sprawach frankowych – jest dla odmiany aktywnie zwalczany. Ekonomicznie nie różni się on od kursów średnich banków z tabel kursowych. Jego źródłem jest ten sam rynek walutowy. To wskazuje na uczciwość banków w sprawach ustalania kursów. Trudno o wyrok sądu, który by empirycznie podważył tę rzetelność.