Prezes banku umarł i poszedł do nieba. Z wielkim zdziwieniem zobaczył, że otwiera mu drzwi nie Święty Piotr, ale diabeł. – Co ty tu robisz? Diabeł w niebie? – pyta bankier. – Przykro mi, ale właśnie zakończyliśmy fuzję – odpowiedział diabeł – to ulubiony żart Alessandro Profumo, prezesa włoskiego UniCredit, który w ostatnich latach przeprowadził kilka znaczących połączeń na europejskim rynku bankowym, w tym jedną z najtrudniejszych w historii UniCredit i niemieckiego HypoVereinsbank o wartości 15,6 mld euro. Profumo ma nadzieję, że efekty jego fuzji są znacznie bardziej przyjazne niż te w dowcipie. I zapowiada kolejne. Teraz, jak mówi się w świecie finansów, dąży do połączenia z francuskim Societe Generale. Gdyby mu się udało, powstałby największy bank europejski mogący konkurować ze światowymi gigantami. Profumo, jak twierdzi francuski „Les Echos”, dla dobra tej fuzji jest gotów nawet ustąpić ze stanowiska prezesa i przejść do rady nadzorczej.
Udane fuzje sprawiły, że dorobił się przydomka „Aleksander Wielki”. Profumo, lewicujący katolik, nie ukrywa swej przyjaźni z premierem Romano Prodim. Kierowany przez niego UniCredit był gotów wesprzeć przejęcie włoskich linii lotniczych Alitalia przez krajowych inwestorów, chociaż biznesowo taka transakcja obarczona była ogromnym ryzykiem, praktycznie skazana na niepowodzenie. Ale rzadko kiedy wchodzi w typowo włoskie „układziki” polityczne. Za wszelką cenę chce utrzymać swój wizerunek „włoskiego bankiera o czystych rękach”. Jego krytycy wypominają mu jednak zaangażowanie we włoski koncern spożywczy Parmalat, który nie był przejrzysty.
Karierę w bankowości zaczął w czasach, gdy włoskie instytucje finansowe były postrzegane jako niemal rodzinne przedsięwzięcia, chętnie udzielające kredytów na niekoniecznie przejrzystych zasadach. Nagminnie finansowały popadające w kłopoty ikony włoskiego przemysłu, zdając sobie sprawę, że w razie krachu i tak państwo przyjdzie im z pomocą. I nigdy się na tym nie zawiedli. Profumo zaczął więc od udowodnienia, że włoski bank może być tak samo przejrzysty i wiarygodny jak amerykański czy brytyjski. Tylko sześć lat zajęło mu przekształcenie niewielkiego regionalnego banku Credito Italiano w najbardziej dochodowy bank włoski UniCredit, który jest w tej chwili także najbardziej dochodowym bankiem w strefie euro i drugim co do wielkości bankiem europejskim po HSBC. Zdaniem Simone Concetii z Merrill Lynch Global Securities UniCredit jest dziś punktem odniesienia dla bankowości w krajach eurolandu.
Ten rok był dla niego wyjątkowo dobry – zakończona została fuzja Unicredito i Hypovereinsbank (HVB), przedsięwzięcie z gatunku wyjątkowo trudnej inżynierii finansowej. Krajem, gdzie spotkał się z największymi trudnościami, była Polska, władze bardzo niechętnie i pod wieloma warunkami ostatecznie zgodziły się na połączenie Banku Pekao SA z BPH. Doszło do tego dzięki wyjątkowym zdolnościom dyplomatycznym samego Profumo, który przyjeżdżał do Polski wielokrotnie i trudno było mu znaleźć wspólny język ze szczycącym się spartańskim trybem życia wiceministrem skarbu Pawłem Szałamachą.
W Mediolanie, gdzie mieści się siedziba UniCredit, spędza nie więcej niż półtora dnia tygodniowo. I to mimo że sam mieszka przy jednej z najpiękniejszych tamtejszych ulic – jego sąsiadem jest Giorgio Armani. Profumo woli jednak Monachium. – Tam podoba mi się najbardziej – przyznaje. Może dlatego że jego babka była Niemką. Sam urodził się 59 lat temu w Genui. Skończył ekonomię polityczną w Bocconi Business University. Przez 10 lat pracował w Banco Lariano, potem przeniósł się do McKinsey & Company, gdzie zajmował się doradztwem dla instytucji finansowych i wyspecjalizował się w strategii i organizacji. W 1991 r. zakończył pracę doradcy i przeniósł się do sektora finansowego, został dyrektorem generalnym w ubezpieczeniowej firmie RAS (Riunione Adriatica di Sicuritati). Trzy lata później przeniósł się do Credito Italiano, gdzie został wiceprezesem odpowiedzialnym za planowanie i kontrolę. Nie minął rok i siedział już w fotelu szefa.