Armagedon jest za nami – powiedział w piątek w wywiadzie dla telewizji Bloomberg Laurence D. Fink, założyciel i prezes spółki BlackRock. Fink, szef największej firmy inwestycyjnej na świecie, na początku lat 80., jeszcze jako pracownik First Boston, był pionierem rynku papierów wartościowych, których zabezpieczeniem są kredyty hipoteczne. Na Wall Street nazywany jest tytanem obligacji.
Tworzone przez niego ćwierć wieku temu papiery dawały inwestorom, którzy je kupowali, zysk de facto w postaci odsetek za podjęcie ryzyka związanego z groźbą niespłacenia kredytów, które były zabezpieczeniem tych instrumentów, a nie za pożyczanie od nich pieniędzy.
Popyt na tego typu instrumenty był tak duży, że prowadził do spadku oprocentowania kredytów i udzielania coraz większej liczby pożyczek i wystawiania na nie obligacji. To była geneza powstania kredytów typu subprime, które w 2007 r. doprowadziły do załamania amerykańskiego rynku nieruchomości, a później zagroziły stabilności światowego sytemu finansowego.
Jednak Larry Fink nie tylko nie stracił na załamaniu rynku subprime, ale wręcz przeciwnie – większość prezesów największych banków miała w najgorszych momentach kryzysu numer do Finka na liście szybkiego wybierania w telefonie.
– Myślę, że to jest tak, jak z Ghostbusters: kiedy masz problem, do kogo zadzwonić, wybierasz BlackRock – mówi Terrence Keely, dyrektor zarządzający w banku UBS.