Koalicyjne koszałki-opałki

Społeczeństwo odetchnęło z ulgą, gdy premier oznajmił, iż nie zamierza podnosić podatku PIT (i CIT) w 2010 r.

Publikacja: 05.08.2009 05:13

Zapowiedział też, że sfinansowanie oczekiwanego deficytu budżetowego nastąpi w istotnym stopniu z dochodów z prywatyzacji, skutecznie zahamowanej przez rząd PiS.

Minister Grad, obudzony po prawie dwuletniej hibernacji, szybko przedstawił ambitny program prywatyzacji na skalę 37 mld zł, planując sprzedaż m.in. udziałów Skarbu Państwa w KGHM, Lotosie, PGNiG, kopalniach węgla kamiennego, energetyce, nie mówiąc o rozlicznych „resztówkach” w dziesiątkach, jeśli nie setkach, wcześniej sprywatyzowanych firm.

Przez całe 24 godziny wydawało się, iż Platforma pod wpływem kryzysu finansowego podejmie się zadania i dokończy potrzebne dzieło prywatyzacji. Ale niestety, zaraz odezwali się dwaj wicepremierzy: jeden zapowiadając, iż żadnej prywatyzacji KGHM nie będzie, a drugi, proponując sprzedaż (a może uwłaszczenie?) akcji prywatyzowanych firm samym załogom.

Z tego trójgłosu nasuwa się smutny wniosek, iż specjalnego postępu w potrzebnej – również dla dobra zagrożonych finansów publicznych – prywatyzacji raczej nie będzie. Rządzący – ale i politycy opozycji – nie mogą przecież dopuścić, by skurczył się ich prywatny folwark, na którym można posadzić swoich przynajmniej na okres od wyborów do wyborów. Widać też strach przed wszechpotężnymi, aczkolwiek szkodliwymi, związkami zawodowymi w wielu państwowych jeszcze spółkach.

Podobny los spotyka tak potrzebną reformę finansów publicznych. Bo z wyłącznie partykularnych partyjnych interesów nie można wreszcie zreformować KRUS, nie mówiąc o objęciu powszechnym obowiązkiem podatkowym wielu grup zawodowych dziś niepłacących podatku dochodowego.

Takie działania przyniosłyby niewątpliwe korzyści gospodarce kraju, wyhamowując wzrostowe tendencje zadłużenia państwa zagrażające również – odłożonemu jak się wydaje – zamysłowi przyjęcia euro. Zaniechania są widoczne i w innych dziedzinach. To samo dzieje się w publicznej telewizji, której jeden kanał mógłby być sprywatyzowany, a drugi pełnić funkcje misyjne, z radiem publicznym, systemem opieki zdrowotnej, który winien być uzupełniony dobrowolnymi ubezpieczeniami zdrowotnymi itd.

Skala zaniechań polityków wszelkiej maści jest ogromna. I narasta z każdą rządzącą ekipą. A cenę płaci całe społeczeństwo. Miejmy jednak ciągle nadzieję, iż nie damy się nabrać na kolejne koszałki-opałki przy następnych wyborach.

[i] Hubert A. Janiszewski, ekonomista i członek rad nadzorczych spółek notowanych na GPW[/i]

Zapowiedział też, że sfinansowanie oczekiwanego deficytu budżetowego nastąpi w istotnym stopniu z dochodów z prywatyzacji, skutecznie zahamowanej przez rząd PiS.

Minister Grad, obudzony po prawie dwuletniej hibernacji, szybko przedstawił ambitny program prywatyzacji na skalę 37 mld zł, planując sprzedaż m.in. udziałów Skarbu Państwa w KGHM, Lotosie, PGNiG, kopalniach węgla kamiennego, energetyce, nie mówiąc o rozlicznych „resztówkach” w dziesiątkach, jeśli nie setkach, wcześniej sprywatyzowanych firm.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?