Debata emerytalna: chaos i propaganda

Dwaj znani profesorowie ekonomii, dwaj politycy i dwa zupełnie różne podejścia do gospodarki. Jeden mówiący o zasadach, teorii ekonomii, martwiący się o przyszłość i drugi, dla którego ważne jest przede wszystkim tu i teraz. Obaj wzajemnie niesłuchający się i stale sobie przerywający.

Publikacja: 22.03.2011 02:04

To porównanie to jedyne, co większość telewidzów wyniosła z obserwacji debaty o zmianach w systemie emerytalnym pomiędzy byłym wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem a ministrem finansów Jackiem Rostowskim.

 

Poza tym panowie nie tylko nie rozstrzygnęli żadnego z dzielących ich sporów, ale też nie wyjaśnili telewidzom żadnego z problemów wiążących się z proponowanymi przez rząd zmianami.

 

Debata była prowadzona na tych samych zasadach, co cała publiczna telewizja. Nie było żadnego planu, kolejności omawiania problemów, które trzeba by rozwiązać albo choćby wytłumaczyć.

Nic z tego. Tematy zmieniały się co chwila. Żadnego nie omówiono w pełni. Moim zdaniem debatę wygrał nieznacznie Leszek Balcerowicz. Próbował, przynajmniej początkowo, ją uporządkować. Odwoływał się do zagranicznych przykładów. Natomiast Jacek Rostowski usiłował sprowadzić swego adwersarza z piedestału wielkiego reformatora do swojego poziomu.

Zwracał się do niego poufale – Leszku, choć Balcerowicz cały czas zachowywał dystans.

Pomysł  ministra Rostowskiego na debatę zakładał, jak się wydaje, doprowadzenie do przeciwstawienia wad obecnego systemu korzyściom, jakie może przynieść zmiana przeprowadzana przez rząd. Według Rostowskiego ograniczenie roli funduszy emerytalnych umożliwi m.in. zwiększenie wydatków na infrastrukturę, naukę, spłatę długu, a w przyszłości także zmniejszenie podatków. Można było odnieść wrażenie, że rząd chce wprowadzić te zmiany po to, by zwiększyć wydatki na inne cele. Minister tylko raz wspomniał o tym, że mamy kryzys, ale też przypominał o swoich sukcesach w zmniejszaniu deficytu finansów publicznych.

Balcerowicz natomiast podkreślał znacznie faktu, że obecny system w dużej mierze jest oparty na prawdziwych oszczędnościach, że pozytywnie wpłynie na świadczenia przyszłych emerytów i na całą gospodarkę. Ten przekaz był jaśniejszy i bardziej wyrażał troskę o Polaków.

Mimo chaotycznego sposobu prowadzenia debata była potrzebna. Wielu Polaków miało okazję posłuchać argumentów dotyczących rządowych propozycji, które dotkną ich przyszłych emerytur. Myślę, że warto byłoby nawet powtórzyć taką dyskusję. Potrzebne są jednak do tego profesjonalna telewizja i prowadzący, dla których najważniejsze jest dobro widzów, a nie eksponowanie własnej osoby.

To porównanie to jedyne, co większość telewidzów wyniosła z obserwacji debaty o zmianach w systemie emerytalnym pomiędzy byłym wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem a ministrem finansów Jackiem Rostowskim.

Poza tym panowie nie tylko nie rozstrzygnęli żadnego z dzielących ich sporów, ale też nie wyjaśnili telewidzom żadnego z problemów wiążących się z proponowanymi przez rząd zmianami.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny