Dział administracji rządowej zwany informatyzacją powstał ponad dziesięć lat temu. Przez ten czas decydenci polityczni wspierani przez licznych przedstawicieli środowiska informatycznego pracowali nad dobrym sposobem zarządzania przedsięwzięciami informatycznymi. Pytanie, czy wreszcie znaleźliśmy na nie dobrą receptę.
Trudności pozainformatyczne
Prowadzenie przedsięwzięć informatycznych jest dużym wyzwaniem. Z badań zarówno światowych, jak i krajowych wynika, że niespełna 30 proc. projektów informatycznych kończy się pełnym sukcesem, za który uznaje się zakończenie zapewniające pełną zakładaną funkcjonalność przy zachowaniu pierwotnie przyjętych terminów realizacji i budżetu.
Aż 40 proc. rozpoczynanych projektów jest przerywane w trakcie realizacji i w ogóle nie jest kończone. Oznacza to straty, bynajmniej nie tylko finansowe. Pozostałe ponad 30 proc. projektów jest wprawdzie kończone, ale albo po dłuższym, niż pierwotnie zakładano, czasie, albo przy zwiększonym budżecie bądź ograniczonej funkcjonalności.
W czym tkwi główna przyczyna porażek projektów informatycznych? Czy w braku kompetencji informatyków, jakby to mogło się wydawać na pierwszy rzut oka? Otóż nie, zasadnicze przyczyny leżą zupełnie gdzie indziej. Z badań wynika, że w blisko 70 proc. przyczyną porażek jest: złe zarządzania projektami (32 proc. przyczyn), brak jasno sprecyzowanych celów projektów (17 proc.) czy wreszcie braku porozumienia wśród realizatorów (20 proc.).
Przyczyny typowo informatyczne odpowiadają tylko za 16 proc. niepowodzeń, wśród których główną winę ponosi przede wszystkim złe działanie sprzętu i oprogramowania oraz nieprawidłowa ocena złożoności projektu.