Ta opera, której premiera odbędzie się w sobotę w Krakowie, to pokłosie Roku Norwida. Po raz pierwszy „Wanda” została zaprezentowana na dziedzińcu Wawelu w 2021 roku, a dopiero teraz otrzyma pełny kształt sceniczny.
Reżyser Waldemar Zawodziński nie ukrywa, że jest zafascynowany tekstem Norwida i muzyką, jaką napisała Joanna Wnuk-Nazarowa. Jego zdaniem Norwid stworzył frapującą, wieloznaczną przypowiastkę o poświęceniu, przewartościowaniu, co w życiu jest najważniejsze, jaką cenę za decyzje musimy płacić.
– Norwid wzbogacił legendę o nowe, ważne wątki. Wanda kocha wodza najeźdźców, Rytygera. To miłość ogromna, szalona. Nie może sobie z tym uczuciem poradzić – tłumaczy reżyser. – Ma ponadto świadomość, że gdyby została żoną wodza wroga, jej rodacy zostaliby wchłonięci, pozbawieni tożsamości narodowej. Jej decyzji nie można traktować w kategoriach grzesznej ucieczki w śmierć, tylko jako złożenie z siebie ofiary wyższej.
Kompozytorka zastosowała interesujący zabieg, przeznaczając Lechitom partie śpiewane przez chór, natomiast germańskie wojsko Rydygiera to balet
Joanna Wnuk-Nazarowa przyznaje, że legenda o Wandzie fascynowała ją już w dzieciństwie, a w muzyczność poezji Norwida uwierzyła w liceum muzycznym, gdy zagrała tytułową bohaterkę w szkolnym przedstawieniu. Teraz podkreśla, że zależy jej, by nie przedstawiać Wandy jako ofiary męskiego świata, albo też upolityczniać prostacko opowieść, że Rytyger to Germanie, czyli Unia Europejska, której nie możemy ulec.