Każdemu z nas zdarzyło się zostawić samochód w nasłonecznionym miejscu. Wejście do wnętrza auta po kilku godzinach to koszmar. Powietrze rozpalone jak w dobrze nagrzanej saunie, siedzenia parzą, a plastikowe elementy wnętrza wydzielają nieprzyjemny zapach. Już po kilku sekundach zaczynamy spływać potem, temperatura wcale nie ma zamiaru się obniżyć, a wentylatory tylko bezproduktywnie mielą żar.
Miimo alarmujących tytułów w mediach, mimo wielokrotnych ostrzeżeń to nadal się zdarza. Rodzice pozostawiają swoje pociechy w zamkniętych samochodach, na przykład po to, aby pójść po zakupy albo załatwić pilną sprawę. Wiele badań potwierdziło, że podczas nawet pochmurnego dnia, temperatura wnętrza samochodu szybko może osiągnąć 50 stopni Celsjusza. W tej temperaturze nawet sprzęt elektroniczny może ulec nieodwracalnemu zniszczeniu, natomiast dla dziecka lub zwierzęcia jest to bezpośrednie narażenie zdrowia i życia. W Stanach Zjednoczonych tylko w tym roku wskutek udaru cieplnego zginęło już 24 dzieci. Najtragiczniejszy był rok 2018 kiedy to w zamkniętych samochodach zmarło 52 dzieci. Ten problem dotyczy także Polski. Przypadki pozostawienia dzieci w autach odnotowano ostatnio w Katowicach, Łodzi i Wrocławiu. Ten ostatni omal nie skończył się tragicznie. Dziecko ledwie odratowano.