A konkretnie jeden mężczyzna. Standardowy, 40-letni, ważący 70 kg, będący modelowym człowiekiem, dla którego opracowano skalę komfortu cieplnego. Typowa temperatura ustawiana w biurowych (i nie tylko) układach klimatyzacji to 21 st. C. To taka, która odpowiada ludziom o metabolizmie zbliżonym do modelowego.
Jak przypominają naukowcy na łamach najnowszego „Nature Climate Change", formuła termicznego komfortu została opracowana jeszcze w latach 60. XX wieku. Dokonał tego Povl Ole Fanger, naukowiec pracujący w Duńskim Uniwersytecie Technicznym oraz prezydent skandynawskiej federacji specjalistów klimatyzacji i wentylacji. To on zaproponował, aby wrażenia użytkowników oceniać na podstawie standardowego wskaźnika i określać liczbę osób niezadowolonych z panującej temperatury. Do określenia tych standardów wykorzystał wyniki eksperymentów z udziałem swoich 1300 studentów. Wzięto pod uwagę ruch powietrza i temperaturę, przeciętny ubiór, a także tempo metabolizmu wspomnianego mężczyzny standardowego. Badania te posłużyły do skonstruowania międzynarodowych norm, również tych obowiązujących w Polsce.
Teraz w „Nature Climate Change" Boris Kingma z Uniwersytetu Maastricht odkrywa, że normy te pomijają potrzeby kobiet. Większość pań ma drobniejszą budowę, niższe tempo metabolizmu, a zatem standardowa temperatura jest dla nich zbyt niska. Kingma przeprowadził nawet pomiary temperatury na skórze kobiet. Wyliczył, że wytwarzają o 20–30 proc. mniej energii niż panowie. Gdyby formułę Fangera dostosować do kobiet, komfortowa temperatura w biurze wynosiłaby ok. 24 st. C.
– Wielu mężczyzn nosi garnitury i krawaty. Kobiety ubierają się zwykle w coś przewiewnego. I z dekoltem – mówi „New York Timesowi" dr inż. Joost van Hooft z holenderskiego Fontys University of Applied Sciences. – Bardziej odczuwają różnicę temperatur ciała i powietrza. Nie przeceniam tego efektu, ale tak po prostu jest.
Naukowcy zwracają uwagę, że problemem jest nie tylko niedopasowanie działania klimatyzacji do potrzeb pracowników. Duże przestrzenie typu open space oznaczają nierównomierny rozkład temperatury – pracownicy siedzący prze kratkach wentylacyjnych marzną, innym jest za gorąco. „To prowadzi do niekomfortowych warunków pracy i marnotrawienia energii" – pisze Boris Kingma.