Artykuł pochodzi z dodatku Plus Minus; 07-09-2012
Na okładce widzimy starszego pana w grubych okularach oraz młode, świeże dziewczę. Starszy pan nie nazywa się jednak Higgins, lecz Leopold Tyrmand. Jest pięćdziesięcioletnim pisarzem z Europy Wschodniej, stale borykającym się z problemami finansowymi, choć znanym w kręgach opiniotwórczych. Utrzymuje się ze stypendium Departamentu Stanu. Dziewczyna to nie biedna kwiaciarka Eliza, lecz Mary Ellen Fox, lat 23, pochodząca z żydowskiej rodziny z Brooklynu doktorantka iberystyki na Uniwersytecie w Yale. On – nawiązując do pochodzącego z jidysz określenia mieskeit – przekornie nazywa ją „Misskeit", czyli Brzydactwo. Ona tytułuje go Lolkiem.
Wszyscy, którzy choć trochę interesowali się Tyrmandem – właścicielem czerwonych skarpetek, propagatorem jazzu, a w końcu, a może przede wszystkim, autorem „Złego" i „Dziennika 1954" – wiedzą, że na emigracji w Stanach Zjednoczonych poślubił młodą czytelniczkę. Ale czym innym jest wiedzieć, a czym innym móc na własne oczy przeczytać: „Dear Miss Fox: thank you nice note. Two questions emerge: 1. Why should I not be your guide? (...) 2. Why don't you give me a ring?".
Mary Ellen odnalazła ten list – chociaż myślała, że już nie istnieje – wraz z resztą korespondencji w japońskiej komodzie swego nowojorskiego mieszkania. I postanowiła pokazać światu. Zajęła się tym Agata Tuszyńska, która ma już na swoim koncie świetne biografie. Postaci, o których pisze, zarysowuje wyraźnie – wystarczy wspomnieć tytuły takie, jak „Singer. Pejzaże pamięci" czy „Oskarżona Wiera Gran". Jednak do romansu Tyrmandów postanowiła się nie wtrącać. Oddała głos żonie i dowodom rzeczowym, czyli listom.
Życie uczuciowe i towarzyskie
Leopold Tyrmand nie doczekał się do tej pory pełnej biografii. Pierwsza książka o nim – pochodzący jeszcze z 1992 r. „Zły Tyrmand" Mariusza Urbanka – to próba stworzenia portretu pisarza na podstawie opowieści ludzi, którzy go otaczali. W roku 2007 Urbanek mocno te wspomnienia rozbudował i uzupełnił, jednak zatrzymał się tylko na polskim okresie życia Tyrmanda. Rozdział amerykański uzupełnili wydaną w ubiegłym roku książką „Tyrmand i Ameryka" Katarzyna Kwiatkowska i Maciej Gawędzki. Opublikowali wiele dokumentów, zdjęć i tekstów Tyrmanda, jak również wypowiedzi jego amerykańskich znajomych, w tym również żony. Jednak w książce „Tyrmandowie. Romans amerykański" pierwszoplanowa staje się opowieść Mary Ellen. Kobieta, która znała Tyrmanda chyba najlepiej, opowiada o nim i o ich związku z własnej perspektywy: dziewczyny pochodzącej z żydowskiej rodziny z Brooklynu, którą zauroczył starszy intelektualista, emigrant z Europy Wschodniej o konserwatywnych i antykomunistycznych poglądach.