Edward Pasewicz, uznany kompozytor, dramatopisarz, poeta i pisarz, m. in. autor powieści „Pulverkopf”, nagrodzonej Literacką Nagrodą Europy Środkowej „Angelus”, a ostatnio „Czarnego wesela”, stał się żywym dowodem na to, jak nieubłaganie system pozostawia artystów samym sobie, wplątując ich w absurdalną grę o przetrwanie.
Edward Pasewicz, wzgardzony przez dyskonty
- Człowiek, którego dorobek literacki jest ceniony i nagradzany, znalazł się w sytuacji, w której – mimo wielokrotnych prób – nie był w stanie znaleźć żadnej pracy poza swoją twórczością - mówi „Rzeczpospolitej” pełnomocnik Edwarda Pasewicza, mecenas Marcin Mierzwa. - Jego CV z prośbą o pracę, wysyłane do dyskontów i sieci handlowych, pozostawało bez odpowiedzi, co dobitnie pokazuje, jak niewiele znaczy artystyczny talent na rynku pracy, który żąda przewidywalności, a nie kreatywności.
Tymczasem, mimo że w 2024 r. otrzymał jednorazowe stypendium od Urzędu Miasta Krakowa w wysokości 20 tysięcy złotych, środki te nie mogły stanowić rozwiązania długoterminowego – wystarczyły na pewien czas, lecz nie zabezpieczyły jego podstawowych potrzeb.
Kiedy temperatura w mieszkaniu Edwarda Pasewicza spadła do 11 stopni, a on sam – pozbawiony ubezpieczenia zdrowotnego – znalazł się w sytuacji zagrażającej zdrowiu, nie miał innego wyjścia, jak sięgnąć po wsparcie społeczne, co na szczęście, spotkało się z natychmiastową reakcją przyjaciół i czytelników.