Testament Jerzego Stuhra i bicz w biurku Jana Pawła II

Dwa dni po orzeczeniu powypadkowej grzywny i stresujących miesiącach u Jerzego Stuhra zdiagnozowano nawrót choroby nowotworowej, napisał aktor w pamiętniku „Z biegiem dni”. Przypadek? Dobre pytanie do hejterów. 7 sierpnia premiera książki.

Publikacja: 06.08.2024 14:56

Testament Jerzego Stuhra i bicz w biurku Jana Pawła II

Foto: FOTON/PAP

Nie jestem chyba odosobniony w opinii, że ci, którzy odwrócili się od Jerzego Stuhra w ostatnim okresie jego życia lub ujawnili swoją nienawiść, podpierali się argumentem, że aktor zlekceważył wypadek po alkoholu ze swoim udziałem. Nie przeprosił. Nie czuł winy.

Oskarżony Jerzy Stuhr

Nie mam pewności, czy siła książki i treści drukowanych na papierze jest dziś większa niż szum w internetowej sieci, jednak w „Z biegiem dni”, pamiętniku aktora z 2024 r., na samym początku czytamy: „Wypiłem kilka kieliszków wina. To błąd. Za to trzeba ponieść karę”. (6.01.24) „Wiem to, że to prawdziwa kara, która będzie za mną szła” – komentuje 17.10.24 przeplatanie się radości po wyborach 15 października i swoją ciągłą obecność na pasku TVN. Przecież po pierwszym orzeczeniu kary kolejny proces wszczął poszkodowany motocyklista.

Jerzy Stuhr zauważa, że po wypadku robi się wokół niego pustka, odwoływane są spotkania, odebrano mu jedną z nagród. Dlatego przypomina, że 18 października zamieścił w mediach oświadczenie: „Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu”. Jednocześnie zaprzecza, że zbiegł z miejsca wypadku i deklaruje współpracę przy wyjaśnianiu okoliczności. Te jednak przypominają czas, o którym już trochę zapomnieliśmy. Na czele Ministerstwa Sprawiedliwości stał wciąż Zbigniew Ziobro, rządziła Zjednoczona Prawica, zaś aktor napisał, że najgorsze były „dziwne manewry prokuratury”: odsunięcie jednego prokuratura od sprawy, a potem ciągłe domaganie się do Prokuratury Krajowej nowych dowodów winy. Nie jest przypadkiem, że Stuhr zaczął się czuć jak Józef K., bohater „Procesu” Kafki. Wspomina, że dla osoby aktywnej tak jak aktor, towarzyszące temu stanowi otępienie i bierność są niezwykle trudne do wytrzymania. „Najgorsze jest to, że nie możesz się wytłumaczyć. Nikt ci nie wierzy. Każde tłumaczenie jest jeszcze gorsze, i brniesz coraz bardziej, „circolus vitiosus”. Czyli błędne koło. I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie: „Cały czas mam wrażenie, że nieustannie ktoś chce coś dodatkowego na mnie znaleźć. Ciężko jest być znanym w tym kraju. Jak się wiedzie, wiadomo, to się wiedzie. W porządku. Ale jak ci się powinie noga, mamy cię!”.

Jerzy Stuhr – „oto Niemiec"

Przypomina sobie, gdy w dzieciństwie ze względu na nazwisko mówiono o nim „oto Niemiec”, a w szkolnej klasie nie znajdował się w centrum uwagi tylko dlatego, że było kilka osób o żydowskich korzeniach, w tym pierwsza sympatia Ania. Nie może zrozumieć okrzyków „ty bandyto, ty morderco”, nocnych telefonów: „Stuhr, ty zmoro, zginiesz jak Aldo Moro”. Obawia się, że zostanie uwięziony. Przypomina sobie pogardę ministerialnego urzędnika („Panie Jerzy, tu nie »Seksmisja«”), stygmatyzowanie go w zawodzie i zły odbiór widowni, gdy grał Hamleta, a z widowni czuł komunikat: „Jak śmiesz, Wodzireju, zakładać szaty Hamleta”.

Ale pisze też o paradoksalnym poczuciu nudy w czasie dłuższych pobytów za granicą i życiu w Polsce wypełnionym śmiechem z polskiego absurdu. Jednocześnie ma obawy, że „naród polski traci klasę”. Daje znać o sobie „rozmemłanie”, o którym pisał Gombrowicz. Kiedyś jednak, zdaniem Stuhra, działała zasada „nie rób wiochy”, teraz zaś „nikt się wiochy nie wstydzi. Wstali z kolan! Teraz wolno być rozmemłanym chamem, bo tak właśnie jest dobrze i jestem Polakiem”. Warto zapoznać się z „kanonem polskiego prymitywizmu”.

W ciekawy sposób Stuhr wraca do historii Rzymu i Włoch, by diagnozować różne polskie patologie. Ci, którzy w Rzymie pomagali najbogatszym (clientela), mogli liczyć na ich nagrody, zarobek, a nawet przyjaźń. Takie są źródła mafii. Przypomina to aktorowi zwyczaje polskich polityków, bycie pod ich skrzydłami, „bo to pomoże w naszej karierze, spółeczce, posadce (…) Clientela dziś się nazywa Partia”. I dodaje, że największym bogactwem Prezesa nie są pieniądze, lecz władza nad ludźmi.

Dlatego z coraz większą sympatią i nostalgią zwraca swoje myśli w stronę Włoch, skąd miał zaproszenia i propozycje filmowe, kiedy w Polsce czuł się zapomniany. Oczywiście, ma na temat Włoch również krytyczne zdanie, pisze o scenariuszu, jaki otrzymał, a który nie został zrealizowany, ponieważ narusza tabu związane z rosnącą nad Tybrem ksenofobią wobec migrantów. Wspomina cenzurę papieską, po której malarz zapamiętany jak „majtkarz” zapacykował „wstydliwe miejsca” namalowane przez Michała Anioła w kaplicy Sykstyńskiej. A jednak we Włoszech przeżywa swoje ostatnie wielkie dni na planie filmowym „Lepszego jutra” Nanniego Morettiego z triumfalnym przemarszem pracowników cyrku, ze słoniami, niedźwiedziami, orkiestrami, po którym na cześć Jerzego Stuhra wyprawiono bankiet w Forum Romanum.

Stuhr o Janie Pawle II

W Polsce zaś koncentruje się na pamiętniku i przygotowaniach do premiery „Geniusza” Stalina Tadeusza Słobodzianka, którą wyreżyserował w Teatrze Polonii Krystyny Jandy, dla której nie kryje wdzięczności i podziwu. Zdążył zagrać główną rolę Konstantego Stanisławskiego, twórcę przełomowej metody aktorskiej, którego o lekcję prosi Stalin, a odbywa się to w atmosferze politycznego horroru. Jednocześnie Stuhr nie kryje, że praca nad rolę nie daje mu już tej „gigantycznej przyjemności”, jak kiedyś. Ona zarezerwowana jest dla młodszego dziecka. Starość wiąże się bardziej z ciekawością obserwowania.

Chwali grającego Stalina Jacka Braciaka i przypomina spotkanie z Tadeuszem Łomnickim po spektaklu „Ostatnia taśma Krappa”. Łomnicki zapytany, dlaczego się tak męczy w teatrze, odpowiedział, że chce umrzeć na scenie. Siłą rzeczy temat ten rozwija się w innym wspomnieniu o Aleksandrze Bardinim, który pytany o to, co robił ostatnio, odpowiedział: „Przygotowywałem się do starości”.

Pamiętnik jest oczywiście pełen wspomnień – zabawnych, pikantnych. O Stanisławie Radwanie, Janie Nowickim, Andrzeju Wajdzie, Krzysztofie Kieślowskim, Michalengelo Antonionim. Komentarz do filmowego dramatu Aleca Baldwina zestawiony jest z brakiem profesjonalizmu polskiego szefa policji, który granatnikiem rozwalił sufit, oraz cytatem ze studium wojskowego: „To pie….stwo zap….lić tym pier…stwem, przy…lić, żeby nie odp….liło”.

Stuhr cieszy się ze wstrząsu, jaki wywołała „Zielona granica” Agnieszki Holland. A jeden z najbardziej wstrząsających fragmentów dotyczy Karola Wojtyły i dokumentu TVN o pedofilli w Kościele: „Nawet sobie nie wyobrażam, jakie brzemię dźwigał kardynał Wojtyła. Z jednej strony wróg komunistyczny, a z drugiej rozwydrzona, rozpasana erotycznie trzoda kapłanów”, pisze aktor i rozważa o poczuciu winy, utracie wiary oraz biczu, który papież miał trzymać w szufladzie biurka, którym miał się biczować.

10 czerwca 2024 r. odbył się ostatni pokaz „Geniusza” na scenie Opery Krakowskiej. Po nim Jerzy Stuhr trafił do szpitala. Zmarł 9 lipca. Oficjalna premiera książki 7 sierpnia.

Nie jestem chyba odosobniony w opinii, że ci, którzy odwrócili się od Jerzego Stuhra w ostatnim okresie jego życia lub ujawnili swoją nienawiść, podpierali się argumentem, że aktor zlekceważył wypadek po alkoholu ze swoim udziałem. Nie przeprosił. Nie czuł winy.

Oskarżony Jerzy Stuhr

Pozostało 96% artykułu
Literatura
Zbigniew Herbert - poeta-podróżnik na immersyjnej urodzinowej wystawie
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Literatura
Nagroda Conrada dla Marii Halber
Literatura
Książka napisana bez oka. Salman Rushdie po zamachu
Literatura
Leszek Szaruga nie żyje. Walczył o godność
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Literatura
Han Kang z Korei Południowej laureatką literackiego Nobla'2024. Jedną powieść pisała w Warszawie