Nie jestem chyba odosobniony w opinii, że ci, którzy odwrócili się od Jerzego Stuhra w ostatnim okresie jego życia lub ujawnili swoją nienawiść, podpierali się argumentem, że aktor zlekceważył wypadek po alkoholu ze swoim udziałem. Nie przeprosił. Nie czuł winy.
Oskarżony Jerzy Stuhr
Nie mam pewności, czy siła książki i treści drukowanych na papierze jest dziś większa niż szum w internetowej sieci, jednak w „Z biegiem dni”, pamiętniku aktora z 2024 r., na samym początku czytamy: „Wypiłem kilka kieliszków wina. To błąd. Za to trzeba ponieść karę”. (6.01.24) „Wiem to, że to prawdziwa kara, która będzie za mną szła” – komentuje 17.10.24 przeplatanie się radości po wyborach 15 października i swoją ciągłą obecność na pasku TVN. Przecież po pierwszym orzeczeniu kary kolejny proces wszczął poszkodowany motocyklista.
Jerzy Stuhr zauważa, że po wypadku robi się wokół niego pustka, odwoływane są spotkania, odebrano mu jedną z nagród. Dlatego przypomina, że 18 października zamieścił w mediach oświadczenie: „Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu”. Jednocześnie zaprzecza, że zbiegł z miejsca wypadku i deklaruje współpracę przy wyjaśnianiu okoliczności. Te jednak przypominają czas, o którym już trochę zapomnieliśmy. Na czele Ministerstwa Sprawiedliwości stał wciąż Zbigniew Ziobro, rządziła Zjednoczona Prawica, zaś aktor napisał, że najgorsze były „dziwne manewry prokuratury”: odsunięcie jednego prokuratura od sprawy, a potem ciągłe domaganie się do Prokuratury Krajowej nowych dowodów winy. Nie jest przypadkiem, że Stuhr zaczął się czuć jak Józef K., bohater „Procesu” Kafki. Wspomina, że dla osoby aktywnej tak jak aktor, towarzyszące temu stanowi otępienie i bierność są niezwykle trudne do wytrzymania. „Najgorsze jest to, że nie możesz się wytłumaczyć. Nikt ci nie wierzy. Każde tłumaczenie jest jeszcze gorsze, i brniesz coraz bardziej, „circolus vitiosus”. Czyli błędne koło. I jeszcze jedno ważne spostrzeżenie: „Cały czas mam wrażenie, że nieustannie ktoś chce coś dodatkowego na mnie znaleźć. Ciężko jest być znanym w tym kraju. Jak się wiedzie, wiadomo, to się wiedzie. W porządku. Ale jak ci się powinie noga, mamy cię!”.
Jerzy Stuhr – „oto Niemiec"
Przypomina sobie, gdy w dzieciństwie ze względu na nazwisko mówiono o nim „oto Niemiec”, a w szkolnej klasie nie znajdował się w centrum uwagi tylko dlatego, że było kilka osób o żydowskich korzeniach, w tym pierwsza sympatia Ania. Nie może zrozumieć okrzyków „ty bandyto, ty morderco”, nocnych telefonów: „Stuhr, ty zmoro, zginiesz jak Aldo Moro”. Obawia się, że zostanie uwięziony. Przypomina sobie pogardę ministerialnego urzędnika („Panie Jerzy, tu nie »Seksmisja«”), stygmatyzowanie go w zawodzie i zły odbiór widowni, gdy grał Hamleta, a z widowni czuł komunikat: „Jak śmiesz, Wodzireju, zakładać szaty Hamleta”.
Ale pisze też o paradoksalnym poczuciu nudy w czasie dłuższych pobytów za granicą i życiu w Polsce wypełnionym śmiechem z polskiego absurdu. Jednocześnie ma obawy, że „naród polski traci klasę”. Daje znać o sobie „rozmemłanie”, o którym pisał Gombrowicz. Kiedyś jednak, zdaniem Stuhra, działała zasada „nie rób wiochy”, teraz zaś „nikt się wiochy nie wstydzi. Wstali z kolan! Teraz wolno być rozmemłanym chamem, bo tak właśnie jest dobrze i jestem Polakiem”. Warto zapoznać się z „kanonem polskiego prymitywizmu”.