Dywersja pod Krakowem

Album „Małopolska. Czas ludzki” to arcyciekawe kompendium obyczajów dawnych i współczesnych z bogatą oprawą fotograficzną

Publikacja: 07.04.2010 11:50

Dywersja pod Krakowem

Foto: materiały prasowe

Nigdy nie przypuszczałam, że reklamowo-propagandowa księga może być tak fascynująca. Tymczasem „Małopolskę. Czas ludzki” pochłonęłam jednym tchem, jeszcze potem do niej wielokrotnie wracając. Bo też jest to kopalnia informacji, których daremnie szukać w jakimkolwiek przewodniku o podkarpackim regionie. Zero danych o zabytkach, za to mnóstwo o miejscach kultowych i klimatycznych, a także gastronomicznych, które choć nie mają punktów Michelina godne są polecenia smakoszom. Przede wszystkim to rzecz o ludziach. Oraz o jednym białym psie.

Na pomysł tego nietypowego albumu wpadła Katarzyna Bik, historyk sztuki, przy tym osoba o talencie detektywistycznym i żywiołowym temperamencie. Pierwszy tom okazał się takim sukcesem, że już planowany jest ciąg dalszy.

 

 

Kiedy i jakim sposobem skuty lodem podkrakowski potok przeobraża się w wody Jordanu? Poprzez zanurzenie w rzeczce krzyża i trójramiennego świecznika, niesionego przez łemkowskiego dostojnika kościelnego. Ceremonia przypada na dzień 19 stycznia, więc ciepło nie jest i niekiedy przychodzi rąbać przerębel – a wtedy wyłom w lodzie ma formę krzyża. W przeciwieństwie do tej poważnej uroczystości, karnawał wyzwala w mieszkańcach Krakowa i okolic niepohamowaną potrzebę tańca. Kilkadziesiąt lat temu bale i wieczorki tańcujące odbywały się codziennie (poza postnymi piątkami), od zmierzchu po świt. To należało do dobrego tonu, ba! powinności. Kto unikał życia towarzyskiego, nie wydawał się godny zaufania w interesach…

Przed Wielkanocą wszystkich, z domami włącznie, obowiązuje doprowadzenie się do stanu idealnej czystości. O niepokalany wygląd chałup we wsi Chochołów dbają baby zwane myjockami, które harują przez kilka dni na specjalnie wzniesionych rusztowaniach. Wzniesienie tych konstrukcji oraz dostarczanie wody – to zadanie chłopów. Oto właściwy podział ról. Myjockę można też wynająć. Dzienna stawka za usługi 120 – 130 zł. Za to Siuda Baba działa w Wieliczce gratis. Kto to taki? Paskuda, strasząca dziatwę i starszych. Ma powody, żeby tak postępować – jakie, dowiedziałam się z albumu. Wiosną też rusza redyk, zagrożenie dla… kierowców. Bo nie sposób przedrzeć się przez wełnistą, beczącą lawinę – trzeba ją przeczekać.

 

 

Małopolanie maszerują w różnych intencjach. Kiedyś „spontanicznie” manifestowali przywiązanie do 1-majowej tradycji; nielegalnie – dawali upust przywiązaniu do obchodów 3 maja, połączonych z kultem Tadeusza Kościuszki. Teraz najwięcej kontrowersji wzbudzają Marsze Tolerancji, kontestowane (mówiąc eufemistycznie) przez skinów i konserwatystów. Mimo to od 2004 roku pokojowo nastawiona grupa namawia do tolerancji i otwartości.

O trzy lata wcześniejsza jest inna świecka tradycja: smocze święto. Wiadomo, że potwór ma wyjątkowe zasługi dla podwawelskiego grodu i właściwie należy mu współczuć, że dał się namówić szewcowi Skubie na konsumpcję niezdrowej żywności faszerowanej siarką. Na szczęście autorzy „Małopolski…” nie mają złych intencji. Polecają rozrywki nieszkodliwe dla zdrowia – jak archeologiczny festyn w Branicach, powitanie lata (czyli Zielone Świątki) lub po Bożym Ciele – odpust w Alwernii. To ostatnie miejsce tylko dla orłów: tam się strzela! Kolejne wydarzenie wymagające zimnej krwi – konfrontacja z czeredą czworonogów rasy owczarek podhalański, co roku stających do konkursu piękności. Kto zna te psy, wie, jakie bywają groźne…

 

 

Koncepcja albumu jest taka: pierwsza część ułożona wedle rocznego kalendarza świąt kościelnych i świeckich, powszechnych i środowiskowych; drugą partię poświęcono popularnym postaciom, bynajmniej nie z celebryckiego klucza, a także małopolskim rytuałom oraz miejscom, gdzie można je celebrować – czyli knajpom. Przypomniano legendarne lokale – Literacką i Fafika. Uhonorowano „Ryj” czyli Rio, Zwis (Vis-avis) i… bary mleczne. A także lody ze Starowiślnej i kiełbaski z niebieskiej nyski.

Mój kulinarny faworyt to Endzior, legenda krakowskiego Kazimierza, właściciel minibaru wyspecjalizowanego w kotletach. Ale jakich! Z posypką z płatków owsianych, ziarna dyni i słonecznika. I w ogóle, wypieszczonych – co przekłada się na kolejkę ustawiającą się codziennie pod okienkiem Andrzeja Kamińskiego (tak naprawdę nazywa się Endzior, człowiek wielu specjalności, poeta i ceramik). Więc – pora na Endziora! I na Małopolskę.

Małopolska. Czas ludzki

Album pod redakcją Katarzyny Bik

Wyd. Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego,

Nigdy nie przypuszczałam, że reklamowo-propagandowa księga może być tak fascynująca. Tymczasem „Małopolskę. Czas ludzki” pochłonęłam jednym tchem, jeszcze potem do niej wielokrotnie wracając. Bo też jest to kopalnia informacji, których daremnie szukać w jakimkolwiek przewodniku o podkarpackim regionie. Zero danych o zabytkach, za to mnóstwo o miejscach kultowych i klimatycznych, a także gastronomicznych, które choć nie mają punktów Michelina godne są polecenia smakoszom. Przede wszystkim to rzecz o ludziach. Oraz o jednym białym psie.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Literatura
Książki roku 2024 według „Rzeczpospolitej”: Czas hybryd i pięknych kundli
Literatura
„Boże Narodzenie w Pradze”. Wigilia w świątyniach czeskiej stolicy
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Materiał Promocyjny
eDO Post – nowa era bezpiecznej komunikacji cyfrowej dla biznesu
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie