Podwójne życie
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ciągu trzydziestu lat nie miał dość siły, by zerwać zaciśniętą pętlę. Kiedy zwerbowano go w 1951 roku, Urząd Bezpieczeństwa dysponował w całym kraju siecią ponad 80 tysięcy agentów. Ale już kilka lat później, po październiku 1956 roku, liczba donosicieli zmalała do niespełna 10 tysięcy. Być może Ojciec obawiał się, że utraci niedawno uzyskaną posadę w redakcji "Życia Literackiego". W każdym razie minęła najlepsza okazja: od końca lat 60. SB stopniowo odbudowywała swoje wpływy, a liczba jej agentów systematycznie rosła, aby w okresie reżimu Jaruzelskiego znów osiągnąć monstrualne rozmiary. W miarę upływu lat coraz trudniej było wywinąć się z ubeckiej matni.
Książki wydane po 1956 roku przyniosły Ojcu spore uznanie i opinię autora niepiszącego pod cenzurę. Prawdziwą popularność zyskała mu "Najkrótsza historia drugiej wojny światowej", wydana w 1972 roku, ale wcześniej drukowana w odcinkach w "Życiu Literackim". Przetrzymywany przez cenzurę "Generał Sikorski" też niemal w całości ukazał się wcześniej w odcinkach, podobnie jak i następna książka o Józefie Becku. Znany autor mógł sobie pozwolić na zerwanie współpracy z SB, a znalezienie się na indeksie autorów zakazanych otwierało mu drogę do publikowania na Zachodzie. Jednak emigracyjne wydawnictwa miały ograniczony zasięg, a pierwsze wydanie książki o Sikorskim ukazało się w 1981 roku w 100 tysiącach egzemplarzy.
Jednego jestem pewien: Ojciec nienawidził komunizmu. Nie krył swoich poglądów nie tylko w domu, ale także przed bliższymi znajomymi. O ile dziś mógłby ktoś podejrzewać, że wobec znajomych była to gra dla pozyskania ich zaufania, a tym samym zdobycia materiałów dla bezpieki, o tyle trudno zrozumieć, po co udawałby przede mną. Pamiętam awantury w domu, gdy jako smarkacz wyrażałem się z uznaniem o czymkolwiek, co miało związek z reżimem; pamiętam nasze kłótnie, gdy na początku 1968 roku chodziłem na nocne dyskusje w klubie ZMS "Nowy Żaczek". Od szkoły średniej czytałem roczniki "Kultury" i inne emigracyjne publikacje. Nigdy mnie nie odwodził od angażowania się w opozycyjne przedsięwzięcia, choć nigdy o nic nie wypytywał. Później role się odwróciły. Miałem do niego pretensje, gdy w końcu lat 70. nie dołączył do grona opozycyjnych pisarzy, dochodziło między nami do awantur, gdy po stanie wojennym przystąpił do "wroniego" Związku Literatów Polskich. Tłumaczył zawsze jednakowo: dzięki temu mogą ukazywać się jego książki, w których rzetelnie przedstawia historię. Przekonywał, że tę cenę warto zapłacić.
Obawiam się, że to był klucz do jego zdrady. Podjął współpracę pod groźbą uwięzienia, ale kontynuował ją dla wyjazdów na Zachód, skąd przywoził książki i materiały niezbędne w pisarskiej pracy. Miał zawsze przekonanie, że swoimi książkami przeciwstawia się komunizmowi; wychowuje patriotów odpornych na podręcznikowe kłamstwa. Miał liczne grono czytelników i wielbicieli, którzy go o tym zapewniali. Być może zresztą w tym przekonaniu utrzymywali go również funkcjonariusze bezpieki, cyniczni i pozujący na "pragmatyków", sceptycznych wobec ideologicznego bełkotu propagandy.
SB nad grobem
Według dokumentów zachowanych w tzw. teczce pracy tajny współpracownik "Lachowicz" dostarczał informacji funkcjonariuszom pionu III, śledzącym działalność "antypaństwową", ale jak wynika z adnotacji na jego donosach, przesyłano je również do wiadomości pionu I, tropiącego emigrantów oraz obywateli PRL wyjeżdżających na Zachód (bezpieka chętnie nazywała ten pion "wywiadem"), a także pionu II, chroniącego tajemnice reżimu przed cudzoziemcami. W teczce, oprócz raportów z wyjazdów zagranicznych, zachowały się tylko dwie informacje krajowe: pierwsza z czerwca 1953 roku, dotycząca środowiska "Tygodnika Powszechnego" po likwidacji pisma oraz druga z września 1961 roku, opisująca nastroje wśród krakowskich literatów. Do tej pory nie udało mi się stwierdzić, czy w archiwach IPN ocalały inne materiały. Wiadomo tylko, że było ich wiele.
Według notatki pochodzącej z 1987 roku z donosów "Lachowicza" korzystano do 1973 roku, a następnie w latach 1981 - 1986. Jednak "arkusz wypłat i świadczeń na rzecz t.w. zawiera kwoty wypłacane także w latach 1974 - 1978. W teczce jest również raport z wyjazdu do Londynu w 1977 roku. W tym samym roku "Lachowicz" otrzymał 3000 zł (w trzech ratach), w 1978 - 2000 zł. Nie było to zbyt wiele, skoro jako początkujący asystent w PAN zarabiałem w tym czasie 4000 zł miesięcznie. Wydaje się, że w latach 1978 - 1980 kontakty z SB zostały zawieszone; odtworzono je ponownie jesienią 1981 roku.
Nie wiadomo, czego dotyczyły ostatnie donosy z lat 1981, 1982 i 1984 (za ostatnie dwa lata wynagrodzenia wyniosły razem 10 tys. zł, co wobec inflacji było wówczas kwotą raczej symboliczną). W 1983 roku pojawiły się pierwsze symptomy choroby Ojca, mimo to jeszcze we wrześniu 1984 roku na tydzień pojechał do Londynu. Sprawozdanie z tego wyjazdu to ostatni z zachowanych dokumentów. W teczce znajduje się też wiadomość o jego śmierci 31 grudnia 1986 roku oraz "Informacja operacyjna" oficera prowadzącego, który udając się na pogrzeb, kwitował wydatek 1100 zł na wiązankę kwiatów.
Najwyższa cena
W tej historii jest jeszcze wątek, dla mnie najtrudniejszy i najbardziej bolesny, którego wyjaśnienie nie jest już jednak możliwe. Wiosną 1968 roku po raz pierwszy zatrzymała mnie SB. Po Marcu, związany z ruchem hippies, przysporzyłem rodzicom wielu zgryzot, ale także kilku rewizji w ich mieszkaniu, strachu, gdy byłem zatrzymywany w areszcie, przerażenia w Grudniu 1970 roku, gdy na tydzień uwięziono mnie na Montelupich, a oni nie wiedzieli, co się ze mną stało. Później zaczęły się czasy opozycyjnej półkonspiracji i chociaż nie mieszkałem już z nimi, znów dowiadywali się o zatrzymaniach, rewizjach, przesłuchaniach. Czy dla mojego Ojca chęć chronienia mnie nie stała się jednym z motywów podtrzymywania współpracy z bezpieką? Czy jego zdrada nie stawała się ceną za moją edukację, bezpieczeństwo, wolność?
Tak mało wiem... Nie żyje już większość osób, które występują w donosach, nie zadam im pytań, które pozwoliłyby więcej zrozumieć. Od lat nie żyje ks. Bednarz, który odwiedzał Ojca przez te wszystkie lata, przed śmiercią udzielał mu ostatniego namaszczenia, a na pogrzebie mówił o jego szczególnym darze samotnej modlitwy. Czy znał ponurą tajemnicę? Zamierzam nadal poszukiwać dotyczących Ojca dokumentów, może też odezwą się jeszcze ostatni świadkowie. Reszty - wierzę w to - dowiem się od niego, po Tamtej Stronie.
Ryszard Terlecki
Wrzesień 2003