Wszystko, tylko nie fikcja

To nie był rok fikcji literackiej i wielkiej epiki. Dyskusje wywołały utwory reprezentujące inne gatunki – dzienniki, reportaże i małe formy prozatorskie.

Publikacja: 16.12.2012 18:00

„Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL”

„Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL”

Foto: Przekrój, Filip Springer

Red

Największym wydarzeniem na krajowym podwórku był „Tajny dziennik" Mirona Białoszewskiego (Znak). Opracowany przez Tadeusza Sobolewskiego diariusz, obejmujący lata 1975–1983, okazał się dopełnieniem poetyckiej twórczości autora „Obrotów rzeczy" i dowodem na to, że prozę życia można przełożyć na prozę artystyczną. Portretem skupionej wokół pisarza osobliwej bohemy, która w epoce gierkowskiej propagandy sukcesu, w kontrze do oficjalnej kultury, a także bez afiliacji z opozycją demokratyczną prowadziła intensywne doświadczenia intelektualne i egzystencjalne.

Objawieniem okazały się

„Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL" (Karakter). Filip Springer (jako autor tekstów i zdjęć) stworzył pasjonującą opowieść o niesłusznie niedocenianym dziedzictwie, udowodnił, że wiele zbudowanych w PRL domów handlowych, hal, dworców i mrówkowców to dzieła sztuki.

Zaskoczył Andrzej Stasiuk.

W swojej chyba najbardziej osobistej, a zarazem metafizycznej książce „Grochów" (Czarne) pisarz z Wołowca stworzył liryczne portrety swoich bliskich oraz przyjaciół. I po raz pierwszy tak otwarcie zmierzył się z doświadczeniami śmierci i przemijania.

Zadziwiła Zyta Oryszyn.

W „Ocaleniu Atlantydy" (Świat Książki), powieści gęstej od emocji, choć ironicznej zarazem, na przykładzie odysei Kresowiaków przesiedlonych na poniemiecki Dolny Śląsk ukazała meandry uwikłania w polskość.

Nazwisko Szczepana Twardocha

(rocznik 1979) już od kilku lat świeci na giełdzie literackiej, ale dopiera teraz rozbłysło naprawdę mocno. „Morfina" (Wydawnictwo Literackie) to wnikliwe studium tożsamości męskiej i narodowej, spisane z iście gombrowiczowską przenikliwością i swadą.

Tłumacz Krzysztof Bartnicki

ślęczał nad tekstem ostatniego dzieła Jamesa Joyce'a (wydanego po raz pierwszy w 1939 r.) dekadę, ale trud się opłacił. Spolszczony „Finneganów tren" (Ha! Art), jeden z najbardziej tajemniczych tekstów w dziejach literatury, nowatorska powieść napisana wymyślonym przez Irlandczyka volapükiem, będącym mieszanką wielu języków i zbitką neologizmów, jest lekturą hipnotyzującą („rzekibrzeg, postephując od Ewy i Adama, od wygięcia wybrzeża do zakola zatoki, zanosi nas znów przez commodius vicus recyrkulacji pod Howth Castle i Ekolice"). Nic dziwnego, że – tak jak na Zachodzie – polscy fani Joyce'a zaczęli organizować spotkania, których jedynym celem jest głośne czytanie „Finneganów trenu".

Kolejny raz klasę pokazał Salman Rushdie.

Brytyjski pisarz w kunsztownie skomponowanej, pełnej zwrotów powieści „Joseph Anton. Autobiografia" (Rebis) opowiedział swoje życie. Także to po fatwie ajatollahów, która zrobiła z niego zakładnika własnej twórczości.

W „Odrodzonej"

, pierwszym tomie dzienników, obejmującym lata 1947–1963 (Karakter), Susan Sontag ze szczegółami opowiedziała historię swojej intelektualnej, artystycznej i erotycznej emancypacji. Niektórych czytelników zbulwersowała, ale większość zachwyciła szczerością, zmysłem obserwacji i lekkością pióra oraz portretem kampusowej Ameryki.

Cztery lata po światowej premierze

spolszczona została książka, która powinna być żelazną pozycją w zestawie lektur człowieka myślącego. „Duch króla Leopolda" (Świat Książki) Adama Hochschilda to wstrząsająca monografia niewiarygodnych zbrodni, dokonywanych przez belgijskich kolonistów w Kongu. A zarazem ponadczasowa opowieść o złu, chciwości, okrucieństwie, ale także bohaterstwie, odwadze i altruizmie.

Na innym biegunie sytuują się „Wrogowie publiczni"

(Krytyka Polityczna). Książka sklejona z e-maili, które wysyłali do siebie Michel Houellebecq i Bernard-Henri Lévy, przywraca wiarę w epistolografię. W autoironicznych dialogach pisarz i filozof dyskutują o świecie jak mędrcy – bez intelektualnego zadęcia, z humorem i autoironią. „Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL"

Największym wydarzeniem na krajowym podwórku był „Tajny dziennik" Mirona Białoszewskiego (Znak). Opracowany przez Tadeusza Sobolewskiego diariusz, obejmujący lata 1975–1983, okazał się dopełnieniem poetyckiej twórczości autora „Obrotów rzeczy" i dowodem na to, że prozę życia można przełożyć na prozę artystyczną. Portretem skupionej wokół pisarza osobliwej bohemy, która w epoce gierkowskiej propagandy sukcesu, w kontrze do oficjalnej kultury, a także bez afiliacji z opozycją demokratyczną prowadziła intensywne doświadczenia intelektualne i egzystencjalne.

Pozostało 86% artykułu
Literatura
"To dla Pani ta cisza" Mario Vargasa Llosy. "Myślę, że powieść jest już skończona"
Literatura
Zbigniew Herbert - poeta-podróżnik na immersyjnej urodzinowej wystawie
Literatura
Nagroda Conrada dla Marii Halber
Literatura
Książka napisana bez oka. Salman Rushdie po zamachu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Literatura
Leszek Szaruga nie żyje. Walczył o godność