"To dla Pani ta cisza" Mario Vargasa Llosy. "Myślę, że powieść jest już skończona"

„To dla Pani ta cisza” uznana przez noblistę Mario Vargasa Llosę za ostatnią jego powieść łączy wątek sławy, talentu i miłości z utopią o zasypaniu narodowych podziałów.

Publikacja: 19.11.2024 04:44

Mario Vargas Llosa, urodzony w 1936 r. peruwiański noblista

Mario Vargas Llosa, urodzony w 1936 r. peruwiański noblista

Foto: Felix clay/east news

„Myślę, że powieść jest już skończona. Teraz chciałbym napisać esej o Sartrze, moim mistrzu z czasów młodości. To będzie ostatnia rzecz, jaką napiszę” – stwierdził peruwiański noblista w posłowiu „To dla Pani ta cisza”, podkreślając znaczenie książki.

Jeśli dotrzyma słowa – najnowsza powieść będzie ostatnią. Llosa nie kryje powodów: napisanie książki zajmuje mu kilka lat, a ma już 87. Mamy więc do czynienia z powieściowym testamentem pisarza. W testamencie zaś wyraża się ostatnią wolę dotyczącą dorobku życia oraz życzenia wobec potomnych. Warto więc dociekać, co znaczy tytuł „To dla Pani ta cisza”, jacy są bohaterowie i co im się przydarzyło.

Lala na wysypisku

To dla pani ta cisza Przeł. Tomasz Pindelski Znak, Kraków 2024

To dla pani ta cisza Przeł. Tomasz Pindelski Znak, Kraków 2024

Tytułowe słowa wypowiada obdarzony niezwykłym talentem gitarzysta Lala Molfino, w którego losie wyraża się okrucieństwo, ale i wspaniałość Peru, Ameryki Łacińskiej, i całego świata: życia w ogóle.

Nikt ma wątpliwości, że wirtuozeria Lala to cud jak jego życie. Gdy był mały i kwilił porzucony na wysypisku śmieci, gdzie mogły go zjeść szczury, dziecko uratował w ostatniej chwili ksiądz. W tej balladzie, a Llosa często podkreśla, że naczelnymi cechami peruwiańskiej sztuki bywają zbytnia emocjonalność, pretensjonalność i kicz, Lala, który również na wysypisku śmieci znalazł pierwszą gitarę, wyrósł na mistrza, niemającego sobie równych. Kłopot w tym, że miał trudny charakter, nie mógł liczyć na sympatię kolegów z zespołu, przede wszystkim zaś gwiazdy, której towarzyszył – Cecilii Barrazy. Właśnie, gdy musi odejść z jej grupy, co jest początkiem dramatu, wypowiada tytułowe słowa „To dla Pani ta cisza”.

Czytaj więcej

Mario Vargas Llosa: ekranizacje powieści noblisty

Brzmią jak hołd dla muzy, a jednocześnie wyrzut podszyty pretensją: już nigdy z panią i dla pani nie zagram. Jednak dla Lala jest to bardziej bolesne, ponieważ po cichu kocha się w Cecilii. Bez wzajemności.

Mamy jeszcze jeden opis tytułowej ciszy: gdy Molfino miał grać lub kończył występ, zapadała cisza taka jak na korridzie, w iberyjskiej zaś tradycji, przynajmniej w przeszłości, nie było chyba większego komplementu niż porównanie do walki z bykami.

Czytaj więcej

Mario Vargas Llosa dostał literacką Nagrodę Nobla

Hiszpanie i Inkowie

Autorem porównania koncertu do korridy jest pierwszoplanowy bohater powieści Tono Azpilcueta, dziennikarz i popularyzator kreolskiej muzyki Peru. Z jeszcze innej perspektywy oświetla zawoalowany temat książki, który da się sprowadzić do powiedzenia, że sława na pstrym koniu jeździ. Mówiąc językiem bardziej współczesnym: każdy może doświadczyć jej przez 15 minut, ale co dalej?

I owszem: Tono jest mistrzem w tym, co robi, jednak działa w niszy. Za artykuły, które pisze, płacą mu słabo i utrzymuje go ciężko pracująca żona. Mówiąc brutalnie: za spełnianie swoich marzeń i kreowanie się na wpływową osobę w branży – płaci jego rodzina, a on i tak czuje się niedoceniony, nieustannie aspirując do prawdziwej sławy. I ona w końcu przychodzi, gdy Tono idzie na koncert Molfino. Zachwycony muzykiem postanawia napisać o nim książkę, w której wychwala również kreolską muzykę, uważając, że może połączyć podzielone społeczeństwo.

Wyruszamy wtedy z dziennikarzem w wyprawę po Peru, jesteśmy świadkami spotkań i wywiadów, poznajemy blaski i cienie Ameryki Łacinskiej. To jednak nie Tono, lecz Llosa może udzielić odpowiedzi na pytanie, jak przejść do historii na stałe, a pisząc ostatnią powieść swojego życia, w którym przez dekady utrzymywał się na pisarskim szczycie – ma coś na ten temat do powiedzenia.

Czytaj więcej

Mario Vargas Llosa: Jestem bardzo wdzięczny.

Jednym z kluczy do powieści jest początkowe zdanie: oto do popularyzatora ludowej muzyki, żeby go zaprosić na koncert Molfino, zadzwonił Jose Durand Flores, przedstawiciel peruwiańskiej elity. W pierwszym fragmencie Llosa łączy dwa środowiska, traktujące się z dystansem – intelektualistów oraz tak zwanego zwykłego człowieka, orędownika spraw ludzi takich jak on. Znajdujemy się więc od początku w centrum najważniejszego obecni podziału, a i pojedynku, która trwa w każdym kraju, o czym świadczą ostatnie wybory w USA.

My, nie-Peruwiańczycy, z pewnym mozołem możemy czytać rozdziały o muzyce kreolskiej, coś w rodzaju książki w książce, wypełnionej nazwiskami gwiazd. Nie znamy ich, ale szlagierów możemy posłuchać na YouTubie. Llosa, oddając hołd być może również swoim idolom nie nudziłby nas bez potrzeby. Opowieść o korzeniach kreolskiej muzyki zmienia się bowiem w przypowieść o niejednoznaczności napisanej już historii, w której dominują stereotypy. Pisarz nie chce opowiadać się po żadnej stronie sporu, który w Peru sprowadza się do idealizowania tradycji hiszpańskiej bądź indiańskiej.

Potwierdza, że mieniący się chrześcijanami Hiszpanie byli okrutni, ale nie było okrutniejszej satrapii niż państwo Inków. Katolicka Hiszpania podbijała Amerykę Łacińską, ale w szeregach konkwistadorów było wielu nawróconych na katolicyzm czarnoskórych muzułmanów, którzy przemycili za ocean afrykańskie dziedzictwo. W peruwiańskim tyglu jest też walc, o dziwo, zainspirowany utworami wiedeńczyka Johanna Straussa. Oryginalnym wkładem jest kahon, akustyczne pudło, które z Peru powędrowało do Andaluzji i kojarzone jest z flamenco.

Ta niejednoznaczność i zbiegi okoliczności objawiają się w życiu wielu bohaterów. Proszę sobie wyobrazić, że nie tylko Molfino kochał się w Cecilli – wokalistka to także skrywana miłość Tono, który z pieśniarką się spotyka. Ta miłosna historia wiele mówi nam o tym, dlaczego ludziom bez sukcesu bliżej do populistów. Gdy Tono spełnia wreszcie swoje marzenie o książce, ta zaś odnosi niewiarygodny sukces – zaczyna się czuć kimś wyjątkowym. Warto ten przypływ pychy prześledzić w życiu zawodowym, rodzinnym i emocjonalnym, bo przecież nie jest tak, że wszyscy skutecznie projektują i grają wymarzone role.

Jednym się udaje, a drugim nie. Co więcej, Llosa pisze także o tym, że niektórzy realizują się w dziedzinach, które są im obojętne, tam zaś, gdzie lokują ambicje – nie mają znaczenia. Najtrudniej zaś jest w miłości i sztuce. Tę pouczającą prawdę przekazuje nam pisarz, który wie sporo o sukcesie, spełnieniu i miłości. Można bowiem mieć talent i go zmarnować, zdarza się też sukces, lecz chwilowy. Prawdziwa sztuka to być gwiazdą przez większość życia.

„Myślę, że powieść jest już skończona. Teraz chciałbym napisać esej o Sartrze, moim mistrzu z czasów młodości. To będzie ostatnia rzecz, jaką napiszę” – stwierdził peruwiański noblista w posłowiu „To dla Pani ta cisza”, podkreślając znaczenie książki.

Jeśli dotrzyma słowa – najnowsza powieść będzie ostatnią. Llosa nie kryje powodów: napisanie książki zajmuje mu kilka lat, a ma już 87. Mamy więc do czynienia z powieściowym testamentem pisarza. W testamencie zaś wyraża się ostatnią wolę dotyczącą dorobku życia oraz życzenia wobec potomnych. Warto więc dociekać, co znaczy tytuł „To dla Pani ta cisza”, jacy są bohaterowie i co im się przydarzyło.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Zbigniew Herbert - poeta-podróżnik na immersyjnej urodzinowej wystawie
Literatura
Nagroda Conrada dla Marii Halber
Literatura
Książka napisana bez oka. Salman Rushdie po zamachu
Literatura
Leszek Szaruga nie żyje. Walczył o godność
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Literatura
Han Kang z Korei Południowej laureatką literackiego Nobla'2024. Jedną powieść pisała w Warszawie