Koncert finałowy najbardziej przypominał symfonię. Pierwsza suita swoją budową luźno nawiązywała do gatunku symfonii tworzonych w okresie romantyzmu. Utwory zostały dobrane tak, żeby stworzyć trzy kontrastujące ze sobą części: szybką, wolniejszą oraz majestatyczny finał. Pierwszą suitę zwieńczyło monumentalne Apocalypse (utwór otwierający ścieżkę dźwiękową Blood Money) z wiodącą rolą chóru. Jest to nawiązanie do finałowej części wielkiej IX symfonii d-moll Beethovena, w której kompozytor jako pierwszy w historii zdecydował się na wykorzystanie chóru, otwierając nowy rozdział w historii muzyki.
Drugą suitę oparto o kultowe tematy z gry Assassin’s Creed II. Zaaranżowano je na wielką orkiestrę z towarzyszeniem chóru i solowej partii sopranu. Znane melodie z oryginalnej ścieżki dźwiękowej zostały ubrane w zjawiska dźwiękowe tworzące klimat rozgrywki. Oryginalne kompozycje zostały przeplecione nowymi fragmentami, które stanowiły swego rodzaju interludia. Podzielona na trzy części suita miała obrazować różne etapy fabularne z gry.
Symfonia cieni momentami przytłaczała bogactwem dźwięków. Czasem zamykałem oczy, żeby umysł mógł skupić się na analizowaniu tylko warstwy dźwiękowej. W mocniejszych fragmentach było bardzo głośno, pojawiła się niemalże ściana dźwięku, ale malowana w rozdzielczości 8K, pozwalając wychwycić każdy detal. Coś takiego jest praktycznie nie do odtworzenia w domowych warunkach.
Po wszystkim owacje na stojąco i bis, podobnie jak na poprzednich koncertach.
Warto wspomnieć, że przygotowano też dodatkowe bonusy. Przed pierwszym koncertem zagrano „straszną” muzyką z Layers of Fear 2 i Blair Witch autorstwa Arkadiusza Reikowskiego. Pojawił się też fragment z nadchodzącej gry Of Bird and Cag, przygodówki w symfonicznym metalowym stylu. Zagrany fragment skupił się na części symfonicznej, bo akurat w tym dniu obowiązywał zakaz wnoszenia elektrycznych gitar na salę.
Muzyka to nie wszystko
Game Music Festival to nie tylko muzyka, gdyż organizatorzy postanowili wyrwać uczestnikom całe dwa dni z życia, a nie tylko kilka godzin. Pomiędzy koncertami w Sali Kameralnej NFM miały miejsce warsztaty i klasy mistrzowskie w ramach ścieżki edukacyjnej. Po każdym z koncertów zorganizowali też mniej formalne spotkania z kompozytorami. Każdy mógł przywitać się, zrobić zdjęcie i wziąć autograf. Najciekawsze spotkanie odbyło się po The Symphony of the Desert. Przed sesją autografów, Austin Wintory wraz z Angelą Bermúdez przygotowali małe show. On improwizował na klawiszach, a ona na płótnie. Dzięki temu powstał spontaniczny obraz przy dźwiękach pianina.
W holu dostępne były pamiątki z festiwalu w postaci podpisanych partytur, plakatów czy programu. Oprócz tego zjawili się wystawcy z masą muzyki w dobrej cenie. Kto chciał, przebierał w winylach i płytach CD. Potem każdy mógł wziąć udział w konkursie zorganizowanym przez GameMusic.pl. Zgadując jaka to melodia, na najwyższym poziomie trudności można było zgarnąć PlayStation 4, gramofon czy G-Shocka. Najprostsze zagadki nagradzane były drobnymi gadżetami. Sam wybrałem poziom, w którym nagrodami były czarne płyty. Niestety w tym roku poległem.
Tylko ten kto wędruje, odnajduje nowe ścieżki
To, co mnie osobiście wydaje się dosyć nietypowe dla imprez związanych z grami wideo, to brak nachalnej reklamy. Samo wnętrze NFM pozostało ascetyczne, a loga partnerów festiwalu subtelnie wyeksponowane. To bardzo ciekawe i chyba celowe podejście organizatorów. Widać niektórzy sponsorzy zaczynają dostrzegać potencjał w tym wyjątkowym na światową skalę wydarzeniu.
Na pięknych artystycznych plakatach we foyer, mimo, że małe, to mocno przebijało się logo LOT-u, naszego narodowego przewoźnika ze zgrabnie wkomponowaną ideą podróżowania. Marketingowiec LOT-u, który powiązał odkrywanie muzyki i nowych lądów powinien dostać nagrodę pracownika miesiąca, a nawet roku.
Wpis programowy w pełni oddaje całą ideę festiwalu, więc pozwolę sobie sparafrazować fragmenty dotyczące muzyki.
“Wikingowie mawiali, że tylko ten kto wędruje, odnajduje nowe ścieżki. Game Music Festival jest takim nowym odkryciem, nową ścieżką. Artyści wyciągają z gier wideo to, co w nich pod względem muzycznym najlepsze. Dają nowe przeżycia i doświadczenia nie tylko graczom, ale też melomanom. Osoby, które grały w gry wędrując po różnych światach, dzięki koncertom w NFM mogły przywołać wspomnienia i w wyobraźni wrócić do wirtualnych krain. Słuchacze, którzy nigdy w gry nie grali, mieli szansę zetknąć się z niezwykłą muzyką i udać w podróż do dźwiękowej terra incognita.”
Przed festiwalem LOT miał nadzieję, że ludzie wyjdą z niego poruszeni i bogatsi o nowe doświadczenia. Tak właśnie było.
Z tytułów, z których muzyka wybrzmiała na festiwalu, grałem właściwie tylko w serię Hitman. Muzykę z Blood Money znałem na wylot, ale nie miałem pojęcia, że na żywo może to zabrzmieć aż tak majestatycznie. Przed koncertami byłem też osłuchany ze ścieżkami dźwiękowymi z Journey i Abzu, ale nie związany emocjonalnie z grami. Mimo to bawiłem się doskonale odkrywając nowe tematy. Podobno osoby, które miały emocjonalny związek z danymi grami nawet się wzruszyły.
Symfonie zaprezentowane podczas Game Music Festival, i tam de facto miały swoją światową premierę, powinny wejść w stały repertuar filharmonii w Polsce. Nawet jeden taki koncert w roku miałby szansę pozyskać młodszych słuchaczy. Istnieje też wysokie prawdopodobieństwo, że jeśli Game Music Festival przyciągnął kogoś tylko tytułem gry, to koncerty nawrócą go na muzykę klasyczną i wybierze się do filharmonii, żeby usłyszeć więcej.
Miejmy nadzieję, że to dzieło będzie kontynuowane, a bilety wyprzedawane w tydzień, niezależnie od repertuaru jaki zostanie ogłoszony. Game Music Festival to gwarancja, że muzyka z gier zostanie zaprezentowana na bardzo wysokim poziomie.
“Rzeczpospolita” jest patronem medialnym Game Music Festival
Koniec.