Piękna książka! Opowiada o tym, że po 2000 roku w Polsce nastąpił ponowny rozkwit gry w polo. Wróciliśmy do świata, do którego należeliśmy przed 1939 rokiem. Wtedy w wojsku panowała opinia, że gra w polo rozwija umiejętności bojowe kawalerzysty. Na przykład generał Juliusz Rómmel był orędownikiem tej gry i prezesem honorowym Warszawskiego Klubu Polo.
Największe rozgrywki w Polsce odbyły się w 1929 roku podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu. Niestety, w tym samym roku wprowadzono ostry Regulamin Sportu Konnego w Wojsku, który zabraniał kawalerzystom gry w polo na koniach służbowych. Tymczasem niewielu wojskowych miało prywatne konie, bo oficerskie dochody nie pozwalały na ich utrzymanie.
Kryzys gospodarczy lat 30. sprawił, że grę w polo ograniczono także w Łańcucie Potockich, gdzie 100 lat temu rozegrano pierwszy mecz. Bo to anglofile Potoccy sprowadzili polo nad Wisłę. Aldona Cholewianka-Kruszyńska cytuje w książce rodzinną korespondencję. W listach do matki Alfred i Jerzy Potoccy przez lata pisali ze świata o swoich przygodach z polo. Czytamy, że polo „wykreowało" na nowo Łańcut jako atrakcyjne miejsce spotkań towarzyskich europejskiej arystokracji.
Dziś mamy w kraju kilka klubów polo. Przez ostatnie dziesięć lat rozegrano kilkadziesiąt turniejów i setki meczów. Nadal to pasja arystokratów – Kazimierz Czartoryski na przykład gra w barwach Żurawno Polo Club. Bogate przedwojenne tradycje w Wielkopolsce podtrzymuje biznesmen Mariusz Świtalski.
O wszystkim tym przeczytamy w bogato ilustrowanej książce wydanej z okazji jubileuszu polo w naszym kraju.