Budapeszteński zespół należy do europejskiej czołówki i trudno się dziwić, skoro stworzył go i prowadzi Ivan Fischer, dyrygent, także europejskiej rangi oraz wybitny muzyk. Razem potrafią świetnie grać i co ważne – cieszą się ze wspólnego muzykowania, a ich radość ma wpływ na jakość interpretacji.
Na Festiwalu „Eufonie” Budapeszteńska Orkiestra Festiwalowa połączyła zabawę z wielką symfoniką. Z jednej strony były łatwo wpadające w ucho melodie Antonina Dvořáka („Legenda” i jeden z „Tańców słowiańskich”), z drugiej zaś – VI Symfonia tegoż kompozytora. Jej brawurowo zagrany finał stał się dowodem niezwykłej precyzji oraz porozumienia muzyków i jej dyrygenta.
A jakby tego było mało, członkowie Budapeszteńskiej Orkiestry Festiwalowej porzucili w pewnym momencie instrumenty i ku zaskoczeniu słuchaczy, ale chyba także organizatorów, zamiast zagrać instrumentalne opracowanie jednej z pieśni Dvořáka po prostu ją zaśpiewali, pokazując w tej prostej melodii morawskiej ładne zestrojenie głosów.
Tak prowadzony zespół o dużym składzie nie raził nawet potęgą brzmienia w I Koncercie fortepianowym Beethovena, choć ostatnia jego część bardziej była zbyt monumentalna. Partię solową zagrał młody węgierski pianista Zoltán Fejervári – o dobrej technice, ale jeszcze niezbyt wyrazistej osobowości.
Tym wyestępem zakończyła się pierwsza edycja Festiwalu „Eufonie” pomyślanego jako prezentacja dziedzictwa i współczesności krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Idea jest ciekawa, nasza wiedza o muzyce tego regionu jest dość wybiorcza, a przecież tworzyło tu wiele indywidualności kompozytorskich.