Gram w prawie każdej scenie. Trudno było mnie pominąć.
Film zakwalifikował się do konkursu w Locarno i dostaliście nagrodę specjalną na festiwalu w Marrakeszu.
Bardzo sobie ją cenię, bo w jury byli m.in. Maggie Cheung, Irene Jacob i John Malkovich. Jeszcze większą przyjemnością była rozmowa z nimi, zwłaszcza z Cheung i Malkovichem, tym bardziej że spodobał im się właśnie prywatny wymiar mojej roli.
Dużo gra pani za granicą. Za rolę w „Upperdog" Sary Johnsen otrzymała pani norweskiego Oscara.
Wygrałam zdjęcia próbne i zostałam obsadzona w komediowej roli, o niższym statusie niż moje wcześniejsze postaci. Zagrałam Polkę w Oslo, która pracuje na zmywaku, sprząta, a od czasu do czasu jest upokarzana. Jednak dzięki swojej życiowej energii nie poddaje się, a nawet jest światłem w chwilami ciemnym skandynawskim pejzażu. To doświadczenie uzmysłowiło mi, że my, Polacy, nie doceniamy siebie, a przecież jesteśmy otwartymi, serdecznymi ludźmi z poczuciem humoru.
„Pręgi" można uznać za film skandynawski: zagrała pani kobietę, wobec której mężczyzna musi zrezygnować z agresji albo nie ma szansy na miłość.
Myślę, że polscy mężczyźni coraz częściej rozumieją, że agresja nie jest wyrazem siły, tylko słabości. A ci najbardziej inteligentni zauważają, że kobiety są coraz silniejsze i trzeba zmienić taktykę. W filmie bywa różnie: mężczyźni nie umieją nas zrozumieć albo nie wierzą, że to możliwe, i nas pomijają. Taką jesteśmy dla nich wielką tajemnicą! Może ten brak zaufania bierze się ze strachu? Ale kino też się zmienia. U Filipa Marczewskiego w „Kamforze" zagraliśmy z Mateuszem Kościukiewiczem rodzeństwo – ciekawą, złożoną relację. Jest też coraz więcej reżyserek. „Stepy", „Upperdog" i „Nie opuszczaj mnie" reżyserowały kobiety. A przede mną premiera w „W ciemności" Agnieszki Holland.
Jaką gra pani rolę?
Jedną z Żydówek ukrywających się we lwowskich kanałach. Agnieszka Holland mogła nakręcić ten film za granicą, po angielsku, ale zdecydowała się na niezwykłą podróż w przeszłość Polski. Nie jest wyidealizowana, a jednak pokazała ludzi, którzy bohatersko znosili głód, cierpienie, wojnę. Żyli w kanałach przez 14 miesięcy – mówiąc w różnych językach: po polsku, w jidysz, po niemiecku, we lwowskim bałaku. To taka wieża Babel chwilę przed tym, jak przestaliśmy się rozumieć. Mam nadzieję, że to będzie ważny głos w rozmowie o polsko-żydowskich relacjach.
W „Warszawie" zagrała pani osobę, która chce budować nowe życie, w serialu „Zaginiona" – uciekinierkę. Która postawa jest pani bliższa?
Nienawidzę uciekać. Cenię sobie otwartość. Prawie wszystko robię w szczerej konfrontacji. Oczywiście, każdy ma chwile, kiedy chce uciec w szaleństwo. Jako aktorka mogę wtedy pójść do teatru i grać podwyższoną temperaturę emocji.
Agnieszka Grochowska
Jedna z najbardziej uzdolnionych aktorek swojego pokolenia (1979). Zadebiutowała w 2001 r. tytułową rolą w „Beatrix Cenci" w Teatrze Telewizji. Kreowała tam również Antygonę w spektaklu Andrzeja Seweryna. W warszawskim Studio grała w „Mewie" u boku Krystyny Jandy oraz w „Amadeuszu", gdzie partnerowała Zbigniewowi Zapasiewiczowi.
Szeroka widownia telewizyjna poznała ją w serialu „Zaginiona". W kinie zabłysnęła w „Warszawie" Dariusza Gajewskiego, a także „Pręgach" Magdaleny Piekorz. W 2007 r. otrzymała nagrodę „Shooting Stars" dla najbardziej obiecującej aktorki, przyznaną podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Rok później zagrała w polsko-amerykańskiej komedii romantycznej „Mała wielka miłość". Za „Upperdog" otrzymała w 2010 r. norweską nagrodę Amanda dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Za „Trzy minuty. 21:37" nagrodzono ją za drugoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
W 2010 roku wystąpiła również w koprodukcji belgijsko-polskiej „Stepy" Vanji d'Alcantary, gdzie zagrała żonę polskiego oficera zesłaną do pracy w sowchozie.
Warszawa
2.05 | tvp 2 | NIEDZIELA
Zaginiona
22.05 | tvp 1 | ŚRODA