No tak. Zwłaszcza, że wtedy o samochód nie było łatwo. Wiązało się to z pisaniem podania do ministra. Przydział się dostawało albo nie. Kiedy w 1957 r. pojechaliśmy z Wagabundą do Stanów Zjednoczonych i Kanady, przeżyłem szok. Wysiadamy z Batorego. Czeka na nas impresario Jan Wojewódka i dwa samochody. A nas, z muzykami i technicznymi, trzynaście osób i mamy jechać do Nowego Jorku. Wojewódka zapytał, czy ktoś z nas ma międzynarodowe prawo jazdy. Ja akurat miałem. Za pół godziny podjeżdżają fordem station wagon. Bez przydziału od ministra poszli do sklepu i kupili. Szok. Biorę kluczyki, a Kazio Rudzki mówi: "Co ty robisz? Czy widzisz, jaki tu ruch?!". A ja mu odpowiadam: "Widzę. Tu zakonnica jedzie, a tam starsza pani, to ja nie pojadę?". Trzy miesiące byłem za drivera. Po powrocie z tych wojaży wyczytałem w gazecie ogłoszenie o samochodzie do sprzedania. Nowa skoda spartak. Klasyczna budowa: silnik z przodu, wiadomo, co pod maską. Jak coś się w drodze zapchało, umiałem sobie poradzić. Zimą, gdy siadał akumulator, zapalałem go na korbę. Złego słowa nie mogę powiedzieć.
Wielokrotnie za kółkiem występował pan w filmach. Np. w "Niebie i piekle"...
Bohater filmu zaczynał tam od weloreksa - samochodziku dla inwalidów. Z przodu dwa koła, z tyłu jedno. Karoseria z ceraty, silnik jawy. W motocyklu zapalałoby się go za pomocą kopnięcia. Trzykołowy pojazd miał natomiast wajchę, którą trzeba było szarpnąć, uważając, by nie stracić ręki. W boschowskiej stacyjce włączało się zapłon, wrzucało jedynkę. Sprzęgło trzeba było odpuszczać powoli, bo nie wiadomo było, jak wóz ruszy: do przodu, czy do tyłu. Zmieniając na wsteczny, musiałem w stacyjce przejść przez zero, uważając, by mi silnik nie zgasł. Przekręcałem kluczyk na odwrót, by obroty zaskoczyły w drugą stronę. Mordęga. Właściciel, który wypożyczył swój wózek do filmu, był w nim zakochany: "Pan wie, ile mogę nim jechać na szosie? Siedemdziesiąt!". Nie przeszkadzało mu, że wieje: "Mam pilotkę!", ani nawet karoseria z ceraty: "Żona mi ją zszywa".
Samochodowe przygody miał pan też na planie "I ty zostaniesz Indianinem".