Krajobraz po huraganie

We wsi rolnika, który tydzień temu żalił się premierowi, ludzie boją się, jak przetrwają zimę

Publikacja: 20.08.2011 01:37

U nas zniszczonych było 4 tysiące tuneli. Straciliśmy zakłady pracy. Zatrudnialiśmy tu ludzi, a tera

U nas zniszczonych było 4 tysiące tuneli. Straciliśmy zakłady pracy. Zatrudnialiśmy tu ludzi, a teraz co? – mówi Stanisław Kowalczyk z Woli Wrzeszczowskiej

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

– Znajomy zadzwonił: „Stasiek, premier jest". Tylko w buty wskoczyłem i do samochodu – opowiada „Rz" Stanisław Kowalczyk, hodowca papryki z Woli Wrzeszczowskiej, przez którą miesiąc temu przeszła trąba powietrzna.

W sobotę pana Stanisława poznała cała Polska. Jego rozmowę z premierem, który wizytował sąsiednią gminę, transmitowały telewizje. – Jak żyć, panie premierze? – pytał rolnik, któremu żywioł zniszczył 50 foliowych tuneli.

Na suchy chleb

Jak się żyje w Woli Wrzeszczowskiej? Miejscowość nieduża. 100 km na południe od Warszawy, do Radomia niecałe 30 km. Dwie główne ulice, ok. 60 domów. Przeważnie nieduże, murowane i drewniane, kryte eternitem.

Niemal na każdym niezabudowanym kawałku ziemi stoją foliowe tunele. Dziś poprzewracane, z pozdzieraną folią. Rolnicy hodują tam ogórki, pomidory, cukinie. Najwięcej jest papryki, bo Wola Wrzeszczowska leży w paprykowym zagłębiu. Trudno natrafić na rolnika, który by jej nie hodował. – Tu się zaczęła papryka – mieszkańcy pokazują mały drewniany domek rolnika, który jako pierwszy rozpoczął uprawę tego warzywa.

– Rok temu to ruch był na ulicach. Wozy jeździły z papryką, w skrzynie się zbierało – wspomina Karol Soból, młody hodowca papryki. Z jego kilkudziesięciu tuneli foliowych wichurę przetrwały tylko dwa.

Dziś we wsi dużego ruchu nie ma. Kilkoro dzieci na ulicach, niektóre na rowerach i rolkach korzystają z ostatnich dni wakacji. – Nie żeby z papryki były jakieś kokosy, ale żyło się w miarę dobrze, spokojnie – mówi „Rz" pani Jola, mama szóstki dzieci. W wichurze rodzina straciła ponad 20 tuneli.

Spokojne życie w Woli Wrzeszczowskiej i sąsiednich miejscowościach skończyło się 14 lipca. Teraz mieszkańcom cierpnie skóra, gdy meteorolodzy zapowiadają większą burzę. – To był taki wiatr, że wszystko fruwało, nawet eternit z dachów – wspominają. – To nie deszcz był, tylko ściana wody.

Skonstruowane przez rolników tunele foliowe nie wytrzymały, a papryka, warzywo delikatne, musi rosnąć pod folią.

– Ten sezon jest już stracony – mówi Soból. – A tyle pracy przy tym jest, już od połowy lutego – żali się pokazując tunel, który przetrwał. A pani Jola dodaje, że cały ten rok to katastrofa: – Najpierw gruchnęło z tą bakterią z Niemiec i ogórków nie można było sprzedać. A potem ta burza.

Z czego będzie żyć jej rodzina? Mają jeszcze kilka krów.

– Ale zaraz trzeba będzie je sprzedać, bo siana nie ma, musimy kupować – martwi się. – A córka w Warszawie studiuje, utrzymanie kosztuje.

Mieszkańcy są rozżaleni, bo publicznie obiecywano im pomoc, a skończyło się na niczym. Przypominają, że w telewizji mówiło się o 6 tys. zł zapomogi. Tego, kto tyle otrzymał, próżno szukać. – 300 zł i dwie folie z Caritasu dostałem – mówi Soból.

Może ci, którym zerwało dachy, dostali więcej od tych ze zniszczonymi tunelami? – Dach domu tu na ziemi leżał. I jeszcze tam na stodole zerwało. 600 złotych dali – opowiada Andrzej Załęski. – Rencistą jestem. Ile mam lat? Bo ja wiem. Trzeba policzyć. W 1949 roku się urodziłem.

– 6 tysięcy – uśmiecha się z żalem Alina Woźniak, którą spotykamy na głównej drodze. Z mężem pracuje na roli już 25 lat. – 200 złotych dali. Na suchy chleb chyba – mówi. – Na razie jeszcze jakoś żyjemy. Sprzedaje się to, co zostało, żeby na życie było. Ale co będzie zimą?

– Tam w Warszawie, jak się ma pracę, to co miesiąc jakieś pieniążki są, a tu możemy tylko Boga prosić, żeby nam sprzyjał, bo wszystko od pogody zależy – mówi „Rz" pan Stasiek. Jeździ na rowerze do sąsiadów pytać, czy nie mają zielonej papryki do sprzedania. Jak uzbierają dwie tony, to znajomy kontrahent obiecał zapłacić 1,70 zł za kilogram.

Premier spuścił głowę

Stanisław Kowalczyk na spotkanie z „Rz" przyjeżdża prosto z giełdy rolniczej w Broniszach pod Warszawą. Dwa dni próbował sprzedać cukinię i paprykę, która przetrwała wichurę. Na pole za drewnianym, góralskim domem prowadzi nas razem z ulubionym pieskiem, rudym kundelkiem Remikiem.

Tunele jak u innych poniszczone, zerwana folia, tam, gdzie udało się ją naciągnąć na nowo, jeszcze zieleni się papryka.

– Teraz chwasty wszędzie rosną, a przedtem miałem tu pięknie, wykoszone było – opowiada.

Nie potrafi ukryć wzruszenia, chodząc między zniszczonymi tunelami. Szacuje, że stracił ok. 150 tys. złotych. W tym roku 6 tys. zł  wydał na same folie, kolejne 18 tys. na nasiona papryki. Każdy tunel jest wart jakieś 2 tys. zł. – Gdybym córki miał już dorosłe, to co innego. A one studiują i serce mi się kroi, bo w tym roku nie będę miał pieniędzy, żeby im pomóc. Najstarsza już do Niemiec wyjechała, żeby coś sobie zarobić.

Jak zaznacza, chciał, by przyjechał do nich ktoś z władz. – Bo inaczej zapomną o nas i nikt nie pomoże – tłumaczy. – Jak dowiedziałem się, że premier jest w sąsiedniej gminie, chciałem przywieźć go tutaj. Tam zniszczonych było ok. 400 tuneli, u nas 4 tys.

Podkreśla, że dla Woli Wrzeszczowskiej lipcowa wichura nie była zwykłą burzą. – My straciliśmy zakłady pracy, bo te tunele nimi były. Zatrudnialiśmy tu ludzi, a teraz co? – pyta. – To chciałem uświadomić premierowi.

Był mile zaskoczony postawą Donalda Tuska. – Mógł przerwać po 10 minutach, powiedzieć, że się śpieszy, że samochód czeka, a cierpliwie słuchał – zauważa. – Dziennikarze pytali, czy ktoś mnie przygotował do rozmowy z premierem. Tymochowicz chyba – żartuje. – To z serca było, pojechałem tam, bo co mam robić? Chciałem jeszcze zawalczyć o pomoc dla nas.

Część sąsiadów widziała go w telewizji. – Krzykacz z niego. To pewnie i tak nic nie pomoże – narzekają niektórzy.

– Dobrze zrobił – chwalą inni. – Szkoda, że do premiera nie pojechało więcej rolników.

Czy premier odpowiedział na pytanie, jak żyć? – Spuścił głowę i się drapał – przyznaje Kowalczyk. – Ale może naradzi się ze swoimi ekspertami i jakąś pomoc da. Oby.

Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne