Choć generała wymieniono i w rosyjskim, i polskim raporcie o katastrofie smoleńskiej – to nie ma twardego dowodu, że w ogóle wchodził do kokpitu.
Głos gen. Andrzeja Błasika w kabinie pilotów po raz pierwszy został rozpoznany w dokumencie MAK z 2 maja 2010 r. Był to pierwszy stenogram nagrań z kokpitu. Chodzi o jedno krótkie zdanie: "Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do (niezr.)" – wypowiedziane niespełna dwie minuty przed katastrofą. Dalej uwaga w nawiasie klamrowym "Głos w tle czytania karty – gen. Błasik".
Stroiński zaprzecza
Sytuacja wygląda na taką: Rozpoczyna się końcowa faza lotu. Załoga czyta kartę, czyli wymienia po kolei czynności, które zgodnie z procedurą należy wykonać. Błasik ( pojawia się w kokpicie nie wiadomo skąd) objaśnia (nie wiadomo komu) jeden z fachowych terminów wyczytanych przez lotników.
Pytanie, kto rozpoznał głos dowódcy Sił Powietrznych? Pod stenogramami są podpisy dwóch przedstawicieli MAK i rosyjskiego tłumacza. Jednak to nie oni rozpoznawali głosy – bo nie znali przecież ani generała, ani członków załogi. Musiał to być ktoś z Polaków. Kto?
To z pozoru jest jasne, bo pod stenogramami jest uwaga: "Identyfikacji rozmówców dokonał dowódca eskadry [36. pułku] ppłk Bartosz Stroiński".
Problem w tym, że Stroiński nie podpisał się pod stenogramami. Tłumaczył, że dokument MAK pochodzi z maja, a on był w Moskwie w kwietniu.