Popularna przed laty zabawa przeżywa renesans. Ale łańcuszek szczęścia to dziś tylko pozorna rozrywka. Jest przykrywką dla oszustów.
„Jestem 23-letnim ojcem. Ja i moja żona mieliśmy razem cudowne życie. Bóg pobłogosławił nas także dzieckiem. Nasza dziesięciomiesięczna córka ma na imię Wandzia. Niedawno lekarz wykrył raka mózgu w jej malutkim ciele. Jest tylko jedna droga, aby ją ocalić... operacja" – napisał tajemniczy „ojciec". E-maile od niego takiej treści ostatnio w swoich skrzynkach e-mailowych znajduje wiele osób.
Z dalszej treści wynika, że potrzebne są pieniądze na operację dziecka i można je wesprzeć, rozsyłając e-maila do szerokiego kręgu osób. Każda osoba, która prześle list dalej, „do co najmniej trzech osób, podaruje nam 32 centy" – zapewnia autor listu. Wygląda to na przekręt szyty grubymi nićmi, ale chcąc podwyższyć wiarygodność akcji, autor zaznacza, że Onet będzie sprawdzał, ile osób otrzymało list.
– Nie mamy z tym nic wspólnego – mówi „Rz" Barbara Żbik, rzecznik Grupy Onet. Z kolei policja ostrzega: – To jedno z wielu oszustw, do których sprawcy coraz częściej wykorzystują Internet. Najlepiej takich e-maili nie otwierać i na nie nie odpowiadać – mówi „Rz" Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Sposoby oszustów są niezliczone, a łańcuszków szczęścia – wiele. Mają służyć zbiórce pieniędzy na operację, na krew dla chorego dziecka, na umierające zwierzęta, dla młodych i uzdolnionych czy mogą to być np. oferty pracy.